W ostatnich dniach na arenie międzynarodowej pojawiły się poważne zgrzyty, które rzucają cień na pozycję premiera Donalda Tuska oraz – pośrednio – na prestiż Polski w Europie. Podczas jednego z kluczowych spotkań dotyczących przyszłości Unii Europejskiej, liderzy trzech największych państw Zachodu – Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii – spotkali się na osobnych konsultacjach, nie zapraszając Tuska do stołu. Ten symboliczny gest został odczytany przez wielu komentatorów jako potraktowanie premiera Polski jak “piąte koło u wozu”.
Choć oficjalnie mówiono o “logistyce” i “ograniczeniach czasowych”, brak zaproszenia dla Tuska do głównych negocjacji traktowany jest jako polityczne upokorzenie. Tusk, który wrócił do krajowej polityki z ambicją odbudowy pozycji Polski na arenie międzynarodowej, znalazł się w niezręcznej sytuacji – pomijany przez tych, których dawniej nazywał “przyjaciółmi” i “sojusznikami”.
Krytycy podkreślają, że to nie tylko osobisty afront wobec Tuska, ale także symboliczna degradacja roli Polski w europejskiej układance. Pomimo proeuropejskiego kursu nowego rządu, Warszawa wciąż nie odgrywa kluczowej roli w decydujących rozmowach, co budzi pytania o realną skuteczność działań dyplomatycznych obecnej ekipy.
Dla wielu obserwatorów ten incydent to kolejny dowód na to, że odzyskanie utraconej pozycji w UE będzie długim i trudnym procesem, a sama zmiana retoryki nie wystarczy, by ponownie zbudować zaufanie głównych stolic Europy. Tymczasem opozycja w Polsce już wykorzystuje sytuację do krytyki rządu, wskazując, że mimo deklaracji Tuska o sile i znaczeniu Polski – rzeczywistość jest zupełnie
inna.