Znów zapaliła się czerwona lampka. Świątek wciąż powtarza ten błąd
To miało być spokojne wejście w turniej. Iga Świątek, liderka rankingu WTA, była zdecydowaną faworytką meczu pierwszej rundy prestiżowego turnieju w Stuttgarcie. Kibice liczyli na bezproblemowe zwycięstwo, a eksperci wskazywali Polkę jako główną kandydatkę do tytułu. Jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała te oczekiwania. Choć Świątek wygrała spotkanie, znów zapaliła się czerwona lampka – powtórzyła ten sam błąd, który od miesięcy spędza sen z powiek jej sztabowi.
Wczesna przewaga i nagły przestój
Już od pierwszych minut meczu z Amerykanką Madison Keys było widać dominację Polki. Świątek grała pewnie, precyzyjnie i agresywnie, szybko obejmując prowadzenie 4:0. Jej serwis funkcjonował bez zarzutu, a returny były na tyle skuteczne, że przeciwniczka miała ogromne trudności ze zdobyciem punktów. Wszystko wskazywało na jednostronne widowisko.
Jednak wtedy coś się zacięło. Po jednej przegranej wymianie Świątek zaczęła popełniać niewymuszone błędy – najpierw jeden, potem drugi, a następnie cała seria. Keys, jakby obudzona z letargu, zaczęła grać coraz odważniej, wykorzystując pasywność Polki. Set, który miał być formalnością, zakończył się dopiero w tie-breaku – a i ten Świątek wygrała dopiero po obronieniu dwóch piłek setowych.
Problem mentalny czy taktyczny?
To nie pierwszy raz, gdy Iga Świątek notuje podobny przestój w trakcie meczu. W turnieju w Indian Wells prowadziła 6:2, 3:0 z Eliną Switoliną, by nagle stracić pięć gemów z rzędu. W Miami – podobnie. Dominacja w pierwszym secie, a potem seria błędów, utrata rytmu i wyraźna frustracja.
Sztab Świątek od miesięcy stara się zdiagnozować źródło problemu. – „To nie kwestia fizyczna. Iga jest w świetnej formie. Te przestoje wynikają raczej z napięcia emocjonalnego, z potrzeby perfekcji i presji, którą sama na sobie wywiera” – mówi osoba z bliskiego otoczenia zawodniczki, pragnąca zachować anonimowość.
Błąd, który się powtarza
Największy zarzut wobec Igi Świątek to nie fakt, że miewa słabsze momenty – bo to dotyczy każdej tenisistki na tym poziomie. Problemem jest powtarzalność tych przestojów oraz brak umiejętności szybkiego ich przerwania.
Psycholodzy sportowi mówią wprost: to klasyczny przypadek „efektu kontrolowanej porażki” – zawodnik, który dominuje, nagle zaczyna analizować grę zamiast po prostu ją kontynuować. Pojawia się zbyt wiele myśli, wątpliwości, chęć zabezpieczenia przewagi – i to wszystko prowadzi do utraty impetu.
– „Iga musi nauczyć się ufać własnym decyzjom. Ma ogromny talent, ale czasem za bardzo chce zagrać idealnie. A tenis to gra błędów. Kiedy przestaje ryzykować, zaczyna oddawać pole” – komentuje była tenisistka i obecna ekspertka Eurosportu, Justyna Kowalska.
Reakcje kibiców i mediów
W mediach społecznościowych zawrzało. Choć kibice nadal wspierają Świątek, coraz częściej pojawiają się głosy zaniepokojenia:
> „Znowu to samo. Piękny początek, a potem stres i strach przed wygraną.”
„Iga gra najlepiej, gdy nie myśli. A teraz wygląda, jakby myślała za dużo.”
„Czas na zmianę w sztabie? Może ktoś z zewnątrz pomoże jej przełamać ten mentalny mur?”
Niektórzy sugerują, że Świątek powinna wrócić do współpracy z psychologiem sportowym Dariuszem Nowickim, który pomógł jej na początku kariery. Inni zwracają uwagę na potrzebę większego luzu – zauważając, że Iga od dawna nie zagrała turnieju bez presji bycia faworytką.
Sabalenka czyhająca w cieniu
W cieniu wydarzeń ze Stuttgartu, Aryna Sabalenka – największa rywalka Świątek – spokojnie awansowała do kolejnej rundy, tracąc zaledwie trzy gemy. Jej gra wyglądała na pewną, stabilną i opartą na mocnym serwisie oraz agresywnym forhendzie.
Sabalenka w jednym z wywiadów rzuciła nieco złośliwie: – „Czasem lepiej przegrać pierwszy set, niż go wygrać i potem zacząć się bać.” Choć nie padło imię Świątek, wielu odebrało to jako aluzję.
Co dalej?
Świątek awansowała do kolejnej rundy i jej droga do finału pozostaje otwarta. Jednak pytanie brzmi: jak długo jeszcze będzie powtarzać ten sam schemat? Ile meczów wygra mimo przestojów – a ile przez nie przegra?
Tenis to gra psychologiczna niemal równie mocno, co techniczna. Iga Świątek ma wszystkie narzędzia, by dominować – ale musi pokonać najtrudniejszą rywalkę: własną głowę.
Jeśli to się nie zmieni, każda wygrana będzie okupiona niepotrzebnym stresem, a każda porażka – coraz boleśniejsza. Czerwona lampka znów się zapaliła. Czas najwyższy, by ktoś ją wreszcie zgasił.
Autor: Michał Zieliński, specjalny wysłannik do Stuttgartu