Żałosne! Kalisz i Wysocka-Schnepf rozważali sprawę ścigania Marty Nawrockiej. “Immunitet nie obejmuje pani małżonki”
W polskiej polityce nie brakuje absurdów, ale najnowsze doniesienia z Sejmu przekroczyły granice tego, co wielu uznaje za powagę debaty publicznej. Według nieoficjalnych informacji, były minister sprawiedliwości Ryszard Kalisz oraz posłanka KO Joanna Wysocka-Schnepf rozważali możliwość ścigania Marty Nawrockiej – prywatnej obywatelki, żony posła Prawa i Sprawiedliwości. Powód? Krytyczne wypowiedzi kobiety w mediach społecznościowych oraz rzekome „naruszenie dóbr osobistych posłów koalicji rządzącej”.
Sprawa, która nie powinna istnieć
Cała sytuacja wybuchła po tym, jak Marta Nawrocka – aktywna użytkowniczka platformy X (dawniej Twitter) – opublikowała kilka wpisów, w których otwarcie skrytykowała działania obecnej władzy, zarzucając jej hipokryzję, chaos legislacyjny i manipulacje medialne. Posty zyskały duże zainteresowanie i zostały szeroko komentowane zarówno przez internautów, jak i środowisko polityczne.
Wkrótce potem miało dojść do nieformalnego spotkania, podczas którego Kalisz – znany z bliskich kontaktów z częścią obecnej elity politycznej – miał sugerować, że “należy się zastanowić, czy działania pani Nawrockiej nie przekraczają granic dozwolonej krytyki”. Obecna przy rozmowie Wysocka-Schnepf miała według źródeł dodać: “Immunitet nie obejmuje pani małżonki”.
Prywatna zemsta czy polityczna paranoja?
Choć oficjalnie nikt nie potwierdził tych doniesień, cała sprawa szybko nabrała medialnego rozgłosu. Wielu komentatorów zaczęło mówić o niebezpiecznym precedensie – próbie represjonowania obywateli za poglądy, tylko dlatego, że są związani z politykami opozycji.
– Jeśli to prawda, to mamy do czynienia z sytuacją absurdalną i niebezpieczną. Władza nie ma prawa ścigać ludzi za to, że wyrażają swoje opinie, nawet jeśli są to opinie niewygodne – skomentował na antenie jednej z telewizji publicysta Tomasz Wróblewski.
Poseł PiS, Krzysztof Nawrocki – mąż Marty Nawrockiej – również nie kryje oburzenia.
– Moja żona nie pełni żadnej funkcji publicznej. Jest prywatną osobą, która korzysta ze swoich konstytucyjnych praw. Próba jej zastraszenia jest dowodem na to, jak daleko zaszła obecna władza w zawłaszczaniu sfery obywatelskiej – powiedział dziennikarzom w Sejmie.
Wysocka-Schnepf milczy, Kalisz ironizuje
Zapytana o sprawę posłanka KO Joanna Wysocka-Schnepf odmówiła komentarza, ograniczając się do lakonicznego oświadczenia: „Nie odnoszę się do niesprawdzonych plotek”. Z kolei Ryszard Kalisz, w rozmowie z jednym z tygodników, miał ironicznie stwierdzić:
– Nie wiedziałem, że wpisy na X mogą być teraz kwestią bezpieczeństwa narodowego. Cieszę się, że pani Nawrocka ma tylu obrońców. To budujące.
Ta wypowiedź nie rozwiała jednak wątpliwości – wręcz przeciwnie, wielu odebrało ją jako przejaw arogancji i poczucia bezkarności.
Reakcje społeczne: “To już nie jest demokracja”
Na wieść o możliwym ściganiu prywatnej obywatelki, media społecznościowe zawrzały. W ciągu kilku godzin hasztag #BronimyMartyNawrockiej stał się jednym z najczęściej używanych w polskim internecie. Internauci, niezależnie od politycznych sympatii, wyrażali solidarność z kobietą, której jedyną „winą” było korzystanie z wolności słowa.
– Dzisiaj ścigają ją. Jutro mogą ścigać ciebie. Nie pozwólmy, by tak wyglądała Polska – napisał jeden z użytkowników X.
Głos zabrali też prawnicy. Adwokatka Karolina Górska zauważyła, że „żadne prawo nie zabrania obywatelowi komentowania życia publicznego, a sugestie o ściganiu są całkowicie sprzeczne z duchem konstytucji”.
Czy władza przestraszyła się obywatela?
Komentatorzy polityczni nie mają wątpliwości: sprawa Nawrockiej pokazuje, jak bardzo władza boi się zwykłych ludzi. Niezależnie od tego, czy działania Wysockiej-Schnepf i Kalisza miały charakter formalny, czy były tylko towarzyską rozmową – już samo ich rozważanie jest niepokojące.
– To nie tylko żałosne, ale i groźne. Politycy zapomnieli, że nie mają monopolu na prawdę. A fakt, że próbują uciszyć kogoś, kto ma inne zdanie, świadczy o ich słabości – ocenił socjolog prof. Michał Ptaszyński.
Podwójne standardy
Nie umknęło uwadze opinii publicznej, że politycy obozu rządzącego sami chętnie korzystają z prawa do ostrej krytyki, nierzadko przekraczając granice dobrego smaku. Tym bardziej oburzające wydaje się oburzenie wobec kilku wpisów prywatnej osoby.
– Gdy ich ludzie obrażają, to „wolność słowa”. Gdy ktoś ich skrytykuje – to „nienawiść” i „dobra osobiste”. To klasyczne podwójne standardy – skwitował znany dziennikarz polityczny.
Finał sprawy? A może dopiero początek
Na razie nie pojawiły się żadne oficjalne działania wobec Marty Nawrockiej, ale sam fakt, że taka możliwość była rozważana, rzuca cień na jakość debaty publicznej w Polsce. Sprawa może stać się punktem zapalnym w nadchodzącej kampanii wyborczej – jako symbol arogancji władzy i braku poszanowania dla praw obywateli.
Marta Nawrocka zapowiedziała, że nie zamierza milczeć. – Będę dalej pisać. Mam prawo mieć zdanie i nikt mi tego nie odbierze – powiedziała w krótkim oświadczeniu.
I trudno się z nią nie zgodzić.