„Szybka sonda. Kto z was jest za odebraniem koncesji tej szczujni?” – to pytanie wywołuje silne emocje i wyraźnie dzieli opinię publiczną. Choć nie wskazano tu konkretnej stacji, termin „szczujnia” bywa używany przez krytyków wobec mediów, które ich zdaniem uprawiają propagandę, manipulują faktami lub szerzą nienawiść.
Zwolennicy odebrania koncesji takim stacjom argumentują, że media powinny przestrzegać standardów etycznych, promować rzetelność, obiektywizm i nie działać na szkodę społeczeństwa. Gdy dziennikarstwo przestaje informować, a zaczyna nakręcać atmosferę nienawiści, zniechęcać do dialogu czy dzielić społeczeństwo – rodzi się pytanie, czy dalej zasługuje na funkcjonowanie w przestrzeni publicznej. W ich oczach odebranie koncesji to sposób na obronę demokracji i jakości debaty publicznej.
Z drugiej strony, przeciwnicy takich działań ostrzegają przed niebezpiecznym precedensem. Odbieranie koncesji mediom – nawet tym kontrowersyjnym – może prowadzić do cenzury i ograniczenia wolności słowa. Zamiast wyłączać stacje, lepiej promować edukację medialną, pluralizm oraz wspierać niezależne dziennikarstwo.
W demokratycznym państwie to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji (KRRiT) ma kompetencje do nadzoru nad mediami. Jednak każda decyzja o odebraniu koncesji musi być oparta na jasnych, prawnych przesłankach – nie emocjach ani politycznych interesach.
Podsumowując: pytanie jest ważne, ale odpowiedź powinna wynikać nie z impulsu, a z analizy faktów, przepisów i dbałości o dobro wspólne. W końcu wolne media są filarem demokracji – nawet te, z którymi się nie zg
adzamy.