—
Samolot z niemal 200 pasażerami ląduje awaryjnie w trakcie lotu. Pasażerowie w panice, załoga wykazała się heroizmem
Wtorkowy poranek zapowiadał się spokojnie. Samolot linii EuroFly, lot EF-728, wystartował punktualnie o godzinie 07:45 z międzynarodowego lotniska Chopina w Warszawie, kierując się do słonecznej Lizbony. Na pokładzie znajdowało się 189 pasażerów, w tym troje niemowląt oraz siedmioosobowa załoga. Nikt z obecnych nie przypuszczał, że ich podróż zamieni się w przerażające doświadczenie, które na długo zostanie w ich pamięci.
Pierwsze sygnały niepokoju
Po około godzinie i czterdziestu minutach spokojnego lotu, kiedy samolot znajdował się nad północną częścią Włoch, pasażerowie zaczęli zauważać dziwne dźwięki dochodzące z lewego skrzydła maszyny. Wstrząsy, które początkowo przypisywano turbulencjom, szybko przerodziły się w poważniejsze drgania.
– W pewnym momencie usłyszeliśmy głośny trzask, jakby coś pękło – relacjonuje Zofia Maj, jedna z pasażerek, która leciała do Lizbony z mężem na rocznicę ślubu. – Po chwili samolot lekko się przechylił i zrobiło się nienaturalnie cicho. To było przerażające.
Załoga natychmiast zareagowała. Kapitan lotu, 48-letni Michał Karpiński, doświadczony pilot z ponad 11 000 godzinami nalotu, ogłosił komunikat: „Proszę wszystkich pasażerów o zachowanie spokoju. Mamy drobny problem techniczny i z przyczyn bezpieczeństwa skierujemy się na lotnisko w Mediolanie. Wszystko mamy pod kontrolą.”
Awaria silnika – decyzja o natychmiastowym lądowaniu
Jak się później okazało, w trakcie lotu doszło do awarii lewego silnika. Według wstępnych ustaleń włoskich służb lotniczych, prawdopodobnie doszło do zassania ciała obcego – możliwe, że ptaka – co doprowadziło do uszkodzenia kilku kluczowych elementów turbiny. Choć drugi silnik działał prawidłowo, procedury bezpieczeństwa wymagały natychmiastowego lądowania.
– To była klasyczna sytuacja, w której jedna decyzja mogła uratować życie prawie dwustu osób – ocenia prof. Tomasz Radomski z Polskiego Instytutu Lotnictwa. – Kapitan Karpiński postąpił podręcznikowo, nie ryzykując dalszego lotu.
Samolot rozpoczął zniżanie, kierując się na lotnisko Malpensa w Mediolanie. Na pokładzie panowało napięcie. Pomimo starań załogi, wielu pasażerów wpadło w panikę. Jedna z osób wymagała interwencji medycznej po ataku paniki, a inna – starszy mężczyzna – stracił przytomność i został podłączony do przenośnego tlenu.
– Stewardesy były niesamowite. Uspokajały ludzi, podawały wodę, pomagały starszym i rodzinom z dziećmi – mówi Patryk Tomaszewski, student wracający z wymiany Erasmus.
Bezpieczne lądowanie i ewakuacja
O godzinie 09:58 samolot wylądował na pasie awaryjnym lotniska Malpensa. Czekały tam już służby ratunkowe, w tym sześć wozów straży pożarnej, cztery karetki pogotowia oraz jednostki policji. Na szczęście nie doszło do pożaru ani innych dodatkowych uszkodzeń. Samolot został bezpiecznie zatrzymany, a po kilku minutach rozpoczęła się ewakuacja pasażerów.
– To było najbardziej emocjonalne lądowanie w moim życiu – mówi Magdalena Grzelak, matka dwóch córek. – Kiedy dotknęliśmy ziemi, cała kabina zalała się łzami ulgi. Ludzie się modlili, dziękowali Bogu i załodze.
Wszyscy pasażerowie zostali przewiezieni do terminalu, gdzie czekały na nich napoje, posiłki oraz wsparcie psychologiczne zapewnione przez włoskie służby kryzysowe. EuroFly natychmiast ogłosiło, że pokryje koszty zakwaterowania oraz zorganizuje alternatywny transport do Lizbony.
Oficjalne oświadczenie linii lotniczych
EuroFly, w specjalnym komunikacie prasowym, potwierdziło, że doszło do awarii jednego z silników, jednak zapewniło, że nie istniało bezpośrednie zagrożenie dla życia pasażerów.
– Awaria została natychmiast wykryta, a procedury zadziałały perfekcyjnie. Kapitan i cała załoga wykazali się najwyższym profesjonalizmem. Bezpieczeństwo pasażerów było, jest i pozostaje naszym absolutnym priorytetem – czytamy w oświadczeniu.
Samolot – Airbus A320 – został zabezpieczony i przekazany do szczegółowej inspekcji przez włoskie służby lotnicze oraz niezależnych ekspertów. Na razie nie wiadomo, jak długo potrwa dochodzenie.
Pasażerowie dziękują załodze
W sieci pojawiły się dziesiątki postów z podziękowaniami dla kapitana Karpińskiego i jego zespołu. Jedna z pasażerek rozpoczęła nawet internetową zbiórkę na zakup pamiątkowego medalu dla załogi, która – jak twierdzą podróżni – uratowała im życie.
– Chcemy pokazać, że nie jesteśmy tylko numerkami w systemie. To ludzie z krwi i kości uratowali nam życie. Chcemy im podziękować tak, jak potrafimy – napisała inicjatorka akcji, Marta Słowik.
Eksperci: lepiej zawrócić niż żałować
Specjaliści zgodnie podkreślają, że chociaż sytuacja była poważna, procedury lotnicze są tak skonstruowane, aby minimalizować ryzyko.
– To, że samolot ma dwa silniki, nie oznacza, że można zignorować awarię jednego z nich. Długotrwały lot z jednym silnikiem to zawsze ryzyko. W tym przypadku szybka decyzja pilota była kluczowa – tłumaczy kapitan Jerzy Nowak, były pilot wojskowy.
Podsumowanie: dzień grozy zakończony szczęśliwie
Choć wtorkowy lot EF-728 miał być dla wielu pasażerów zwykłą podróżą do jednego z najpiękniejszych miast Europy, zamienił się w przerażające doświadczenie, które mogło zakończyć się tragedią. Na szczęście, dzięki opanowaniu i profesjonalizmowi załogi, historia ta zakończyła się szczęśliwie.
Dla wielu była to lekcja pokory i dowód na to, że życie potrafi zmienić się w jednej chwili. Ale też przypomnienie, jak ważni są ludzie po drugiej stronie komunikatu: ci, którzy podejmują decyzje, nie widząc naszych twarzy – ale czując odpowiedzialność za nasze życie.
—