—
Rosyjska “łobuziara” Andriejewa wybuchła płaczem w Rzymie. Ujawniono, co powiedziała do sędziego
To miał być dla niej kolejny krok w stronę tenisowego szczytu. Młoda, zadziorna i bezkompromisowa – Mirra Andriejewa weszła na kort w Rzymie z ogniem w oczach i typową dla siebie bezczelnością. Ale to, co wydarzyło się podczas spotkania trzeciej rundy turnieju WTA 1000, zaskoczyło nawet jej najwierniejszych fanów. Rosyjska „brat”, jak złośliwie nazywają ją niektórzy rywalki i dziennikarze, nie wytrzymała presji i… wybuchła płaczem. Mikrofony uchwyciły jej emocjonalne słowa wypowiedziane w kierunku sędziego, a cała scena szybko obiegła światowe media.
Zły dzień, zła decyzja, zły wybuch
Mecz przeciwko Czeszce Lindzie Noskovej od początku nie układał się po myśli Andriejewej. Chociaż weszła w spotkanie z impetem, szybko zaczęła popełniać błędy – zarówno techniczne, jak i mentalne. Każdy przegrany punkt potęgował jej frustrację, a narastające emocje w końcu eksplodowały. Przy stanie 5:5 w drugim secie, po tym jak sędzia liniowy nie zauważył, że piłka Noskovej minimalnie wyszła za końcową linię, Andriejewa najpierw rzuciła rakietą, potem odwróciła się plecami do przeciwniczki i… zaczęła płakać.
Widok był zaskakujący. Zawodniczka, znana z twardej gry i zimnej krwi, nagle straciła kontrolę. Podchodząc do sędziego głównego, ze łzami w oczach wypowiedziała słowa, które poruszyły widzów na całym świecie:
– Dlaczego wszyscy są przeciwko mnie? Czy to dlatego, że jestem Rosjanką? Czy dlatego, że nie milczę, jak inne dziewczyny?
Sędzia próbował ją uspokoić, przypominając o zasadach gry i konieczności kontynuowania spotkania, ale młoda tenisistka nie dawała za wygraną. Zaczęła wymachiwać rękami i gestykulować w stronę trybun, gdzie siedzieli jej trenerzy i członkowie sztabu.
„Nie jestem maszyną!”
Po kilku minutach przerwy mecz został wznowiony, ale Andriejewa już mentalnie była poza grą. Przegrała dwa ostatnie gemy bez walki, po czym bez tradycyjnego uścisku dłoni opuściła kort, wywołując gwizdy publiczności. Nie pojawiła się również na konferencji prasowej, co jest obowiązkiem każdej zawodniczki na tym poziomie.
Kilka godzin później w mediach społecznościowych pojawiło się jej krótkie oświadczenie:
– Przepraszam za swoje zachowanie. Emocje wzięły górę. Gram pod ogromną presją, ale to mnie nie usprawiedliwia. Nie jestem maszyną, jestem tylko dziewczyną, która chce wygrywać.
Głos środowiska: „To już nie pierwszy raz”
Incydent wywołał lawinę komentarzy w świecie tenisa. Była mistrzyni French Open, Justine Henin, komentując zachowanie Rosjanki dla stacji Eurosport, powiedziała:
– Andriejewa to bez wątpienia wielki talent, ale jeśli nie nauczy się panować nad emocjami, nigdy nie osiągnie pełni swojego potencjału. Tenis to nie tylko siła i technika – to również głowa.
Inni byli bardziej surowi. Amerykańska legenda Chris Evert stwierdziła wręcz:
– To, co zobaczyliśmy dziś w Rzymie, było niedopuszczalne. Brak szacunku dla przeciwniczki, sędziego i samego sportu.
Z kolei fani Rosjanki bronili jej postawy. „Ma 17 lat! Czy ktoś naprawdę oczekuje, że będzie zachowywać się jak zawodniczka z 20-letnim doświadczeniem?” – pisał jeden z internautów.
Narastająca presja i etykieta „rosyjskiej buntowniczki”
Mirra Andriejewa od początku kariery była postacią kontrowersyjną. Już jako 15-latka zasłynęła z ciętego języka i bezpardonowej gry. W mediach często zestawiano ją z Marią Szarapową, ale temperament Mirry był zdecydowanie mniej „telewizyjny”. Nie lubi udzielać wywiadów, nie pojawia się na oficjalnych bankietach, a na pytania o wojnę w Ukrainie odpowiada lakonicznie lub wcale. Przez część środowiska jest postrzegana jako zawodniczka „trudna”, przez innych jako ta, która „mówi, co myśli”.
Nie pomaga również to, że z powodu rosyjskiego obywatelstwa gra pod neutralną flagą, co dla niej samej – jak wielokrotnie podkreślała – jest źródłem frustracji.
– Czuję się niewidzialna. Wygrywam, a i tak nikt mnie nie zauważa. Przegram – i wszyscy mnie atakują. Czasem mam ochotę rzucić to wszystko. – powiedziała niedawno w rozmowie z rosyjskim portalem „Sport24”.
Co dalej?
Na razie nie wiadomo, czy zachowanie z Rzymu pociągnie za sobą konsekwencje dyscyplinarne. WTA nie wydało jeszcze oficjalnego stanowiska, ale nieoficjalnie mówi się o możliwej grzywnie oraz ostrzeżeniu.
Jedno jest pewne – Mirra Andriejewa znów znalazła się w centrum uwagi. Nie za sprawą swojej gry, lecz emocji, które – jak sama przyznała – kompletnie ją przytłoczyły.
Czy zdoła się podnieść? Czy znajdzie sposób na opanowanie temperamentu, zanim stanie się ofiarą własnego charakteru? Czas pokaże.
Na razie tenisowy świat mówi tylko o niej – rosyjskiej „brat”, która w Rzymie nie tylko przegrała mecz, ale i własną walkę z presją.
—