Wybory prezydenckie w Polsce wzbudzają emocje nie tylko w kraju, ale również wśród Polonii za granicą. W Walii Rafał Trzaskowski zdobył zdecydowaną większość głosów, co wywołało lawinę komentarzy w mediach społecznościowych. Dla jednych to dowód jego rosnącej popularności, dla innych – swoisty „pocałunek śmierci”. Przeciwnicy ironizują, że poparcie z zagranicy, zwłaszcza z liberalnych środowisk, może zaszkodzić kandydatowi w oczach wyborców w Polsce, zwłaszcza tych o bardziej konserwatywnym światopoglądzie.
Co ciekawe, komentatorzy zwrócili uwagę na mentalność Polaków mieszkających poza krajem. Jeden z publicystów zauważył: „Polonia w Walii głosuje sercem, nie portfelem. Widzą w Trzaskowskim człowieka dialogu i nowoczesności, którego Polsce potrzeba”. Inni dodają, że dystans od krajowej polityki pozwala spojrzeć na wybory z szerszej perspektywy i bardziej racjonalnie.
Sam Trzaskowski nie kryje zadowolenia z wyników za granicą. W krótkim wpisie na portalu X podziękował rodakom z Walii za zaufanie, pisząc, że „Polska otwarta, tolerancyjna i europejska jest możliwa”. Nie brakuje jednak sceptyków, którzy twierdzą, że takie gesty mogą obudzić demony podziałów – między „Polską A” a „Polską B”, między krajem a emigracją.
Czy poparcie Polonii to rzeczywiste wzmocnienie kampanii Trzaskowskiego, czy raczej polityczne obciążenie? Czas pokaże, ale jedno jest pewne – „walijski pocałunek” dodał tej kampanii nieco symbolicznego dram
atyzmu.