Wybory prezydenckie miały być historycznym momentem dla kraju, a Karol – młody, energiczny kandydat – z każdym kolejnym tygodniem zyskiwał coraz większe poparcie obywateli. Jego kampania była transparentna, pełna konkretów i prowadzona z ogromnym szacunkiem do wyborców. Karol stawiał na reformy systemowe, walkę z korupcją i wzmocnienie instytucji demokratycznych. Sondaże jasno wskazywały – był na dobrej drodze, by wygrać.
Jednak im bardziej jego przewaga rosła, tym większy niepokój rósł w obozie jego konkurenta – Rafała. Rafał, wspierany przez wpływową i dobrze zorganizowaną grupę doradców, zaczął odczuwać, że jego kampania traci grunt pod nogami. Do akcji wkroczyli jego najbliżsi współpracownicy, w tym kontrowersyjny prawnik i polityk – Roman Giertych. Znany z niekonwencjonalnych metod, Giertych od początku sugerował, że zwycięstwo Karola może być zagrożeniem dla pewnych interesów, które do tej pory pozostawały w cieniu.
Kulminacją napięcia była ostatnia debata przedwyborcza. Miała ona dać obywatelom szansę na porównanie wizji kandydatów w otwartym, publicznym starciu. Tysiące widzów, dziennikarze z całego kraju, a nawet obserwatorzy zagraniczni czekali z niecierpliwością. Jednak do debaty nigdy nie doszło.
Na kilka minut przed rozpoczęciem transmisji doszło do chaosu w gmachu telewizji publicznej. Grupa osób, powiązana z Rafałem – w tym także współpracownicy Romana Giertycha – wtargnęła do kuluarów, rozpętując zamieszanie. Świadkowie relacjonowali później, że dokumenty zostały porozrzucane, kamery wyłączone, a część gości ewakuowana z powodu rzekomego zagrożenia. Organizatorzy, zaskoczeni i zdezorientowani, ogłosili, że debata zostaje odwołana z powodów „technicznych i bezpieczeństwa”.
Karol, mimo że był przygotowany do debaty, został skutecznie odsunięty od możliwości zaprezentowania swojego programu. W kolejnych godzinach pojawiły się różne narracje – obóz Rafała twierdził, że doszło do „organizacyjnej wpadki” i że nie mają nic wspólnego z incydentem. Jednak niezależne media szybko powiązały kilku uczestników zamieszania z osobami wcześniej widzianymi u boku Giertycha.
Sytuacja wywołała falę oburzenia. Internauci masowo domagali się wyjaśnień, a w mediach społecznościowych pojawiły się hasła: „Zabrali nam debatę”, „Nie boimy się prawdy”, „Karol nasz prezydent”. Mimo prób zdyskredytowania kandydata przez przeciwników politycznych, wielu obywateli jeszcze mocniej zaczęło go wspierać.
Karol w krótkim oświadczeniu zachował klasę. Podkreślił, że nie da się zastraszyć, że demokracja nie może być deptana przez interesy jednostek i że naród ma prawo do uczciwego wyboru. Jego słowa odbiły się szerokim echem i przyciągnęły jeszcze więcej zwolenników.
Choć wybory zostały chwilowo przesunięte, wielu komentatorów uważa, że incydent z udziałem grupy Rafała, w tym Romana Giertycha, ostatecznie przyniósł odwrotny skutek. Karol – jako ofiara politycznej manipulacji – zyskał nie tylko sympatię, ale i moralne zwycięstwo.