Głośny pozew, Sabalenka odpowiada. “To moje jedyne życzenie”
Mińsk/Paryż, marzec 2025 – Świat tenisa został wstrząśnięty po ogłoszeniu głośnego pozwu przeciwko jednej z największych gwiazd kobiecego tenisa, Arynie Sabalence. Białoruska tenisistka, znana ze swojej agresywnej gry i ognistego temperamentu, wreszcie przerwała milczenie. Jej odpowiedź na zarzuty jest jednoznaczna: „To moje jedyne życzenie”.
Zaskakujące oskarżenia
Kilka dni temu media sportowe obiegła informacja o pozwie złożonym przeciwko Sabalence przez jej byłego trenera, Witalija Kowalczuka. Mężczyzna, który przez lata współpracował z tenisistką, oskarżył ją o złamanie warunków umowy, niewypłacenie należnego wynagrodzenia oraz o „celowe działanie na jego szkodę”.
Według dokumentów sądowych Kowalczuk domaga się od Sabalenki odszkodowania w wysokości trzech milionów dolarów za „straty moralne i zawodowe”. Twierdzi, że przez lata był lojalnym członkiem jej zespołu, poświęcał swój czas, pomagał jej osiągnąć sukcesy na korcie, a ostatecznie został odsunięty bez żadnego wyjaśnienia.
– „Byłem z nią w najtrudniejszych momentach kariery. Pomagałem jej odbudować formę po kontuzjach, wspierałem psychicznie po porażkach. A potem po prostu dostałem wiadomość, że nie jest już mną zainteresowana. Zero rozmowy, zero szacunku” – mówił Kowalczuk w jednym z wywiadów.
Jednak najciekawszą częścią pozwu są oskarżenia o celowe działanie Sabalenki na szkodę byłego trenera. Kowalczuk twierdzi, że tenisistka „utrudniała mu znalezienie nowej pracy, rozpowiadając w środowisku nieprawdziwe informacje o jego kompetencjach”.
Ostra odpowiedź Sabalenki
Po kilku dniach milczenia Aryna Sabalenka w końcu odniosła się do sprawy. Podczas konferencji prasowej przed turniejem w Miami tenisistka nie owijała w bawełnę.
– „Nie pozwolę, by ktoś wykorzystywał moje nazwisko do własnych celów. Cała ta sprawa to nic innego jak próba wyłudzenia pieniędzy. Witalij doskonale wie, że wszystko, co mówi, jest kłamstwem. Nigdy nie złamałam żadnej umowy, a tym bardziej nie oczerniałam nikogo w środowisku tenisowym” – mówiła Sabalenka.
Zapytana, czy ma zamiar ugodowo zakończyć sprawę, odpowiedziała stanowczo:
– „Nie. To moje jedyne życzenie – walczyć o prawdę. Nie pozwolę, by ktoś mnie oczerniał i próbował na tym zarobić. Jestem gotowa iść z tym do końca”.
Dodała również, że jej prawnicy przygotowują kontrpozew, w którym domaga się od Kowalczuka publicznych przeprosin oraz odszkodowania za zniesławienie.
Środowisko tenisowe podzielone
Sprawa od samego początku budzi kontrowersje. Część ekspertów uważa, że Sabalenka rzeczywiście mogła potraktować swojego byłego trenera niesprawiedliwie, ale inni twierdzą, że Kowalczuk chce po prostu zarobić na jej popularności.
Była tenisistka i obecna komentatorka sportowa Marion Bartoli skomentowała sprawę w jednym z programów:
– „Znam Aryę i wiem, że jest impulsywna, ale nigdy nie wydawała się osobą, która mściłaby się na innych. Może i rozstała się z Kowalczukiem w niezbyt elegancki sposób, ale to jeszcze nie dowód na to, że działała z premedytacją”.
Z kolei były trener Sereny Williams, Patrick Mouratoglou, uważa, że sprawa może mieć drugie dno:
– „Czasem trenerzy czują się oszukani, zwłaszcza gdy zawodnik osiąga sukcesy i decyduje się na zmianę sztabu. Nie wiemy, co naprawdę wydarzyło się między nimi. Ale fakt, że Kowalczuk złożył pozew, pokazuje, że czuje się mocno poszkodowany”.
Kibice wspierają Sabalenkę
Wśród kibiców reakcje są bardziej jednoznaczne. Fani tenisistki masowo wspierają ją w mediach społecznościowych, publikując hashtagi #StandWithAryna oraz #TrustSabalenka.
„Witalij chce się dorobić na sukcesach Aryny! Nie daj się!” – pisze jedna z fanek na Twitterze.
„Kowalczuk był tylko częścią zespołu. To Aryna wygrywała mecze, a nie on!” – dodaje inny użytkownik.
Jednak nie wszyscy są tak pewni niewinności tenisistki. Wśród internautów pojawiły się głosy, że Sabalenka powinna była rozstać się z trenerem w bardziej profesjonalny sposób, a teraz musi ponieść konsekwencje swoich decyzji.
Co dalej?
Obecnie sprawa trafiła do sądu w Monako, gdzie Sabalenka na stałe mieszka. Jej prawnicy przygotowują się do procesu, a sama tenisistka zapowiedziała, że nie pozwoli, by ta sytuacja wpłynęła na jej wyniki sportowe.
– „Będę dalej robić to, co kocham. Tenis jest moim życiem i nikt nie odbierze mi tej pasji” – powiedziała na zakończenie konferencji prasowej.
Czy Sabalenka rzeczywiście padła ofiarą bezpodstawnych oskarżeń, czy może Kowalczuk ma mocne dowody na swoje zarzuty? Na odpowiedź trzeba będzie jeszcze poczekać, ale jedno jest pewne – ta sprawa będzie jednym z najgorętszych tematów w świecie tenisa w nadchodzących miesiącach.