Wygląda na to, że Dudzie — prezydentowi Andrzejowi Dudzie — nie przypadło do gustu przemówienie obecnego Ministra Spraw Zagranicznych, Radosława Sikorskiego. Zamiast tego, jak można wywnioskować, znacznie lepiej bawiły go kiedyś opowieści o fikcyjnym San Escobar, które były efektem lapsusu językowego byłego ministra z czasów rządów PiS, Witolda Waszczykowskiego. Cała ta sytuacja idealnie obrazuje, jak żenujący i oderwany od rzeczywistości potrafi być Duda, gdy w grę wchodzi polityka zagraniczna.
Trudno bowiem zrozumieć, jak poważny polityk, reprezentujący cały naród na arenie międzynarodowej, może nie doceniać merytorycznego i dobrze przygotowanego wystąpienia, a jednocześnie z nostalgią wracać do kompromitujących wpadek dawnych współpracowników. To nie tylko świadectwo niskich standardów, ale też dowód na brak elementarnej powagi i odpowiedzialności.
Radosław Sikorski, mimo licznych kontrowersji w przeszłości, wygłosił wystąpienie, które zostało pozytywnie odebrane przez wiele środowisk eksperckich – zarówno w kraju, jak i za granicą. Było to przemówienie oparte na faktach, konkretnych planach i realnej ocenie wyzwań. Tymczasem Duda, zamiast wspierać profesjonalizm polskiej dyplomacji, woli najwyraźniej śmiać się z własnych, dawno skompromitowanych towarzyszy. Żałosny typ, który zamiast reprezentować majestat państwa, pogrąża się w tanich, partyjnych sentymentach. I jeszcze ma czelność krytykować innych. Wstyd.