—
Donald Tusk zaskoczył odważnym wpisem po wizycie w Kijowie. Jego słowa wywołały burzę wśród opozycji i wzbudziły zainteresowanie w Moskwie
Warszawa – Donald Tusk, premier Polski, po zakończeniu swojej niespodziewanej wizyty w Kijowie, opublikował w mediach społecznościowych wpis, który wstrząsnął polską sceną polityczną. Jego słowa natychmiast stały się przedmiotem ogólnokrajowej debaty, a reakcje nie ograniczyły się wyłącznie do Warszawy – zareagowała również Moskwa, co dodatkowo podgrzało atmosferę.
Wizyta w cieniu wojny
Wizyta Donalda Tuska w Kijowie była utrzymywana w tajemnicy do ostatniego momentu. Premier przebywał w ukraińskiej stolicy zaledwie kilkanaście godzin, jednak spotkał się zarówno z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, jak i z przedstawicielami ukraińskiego parlamentu. Według informacji udzielonych przez kancelarię premiera, rozmowy dotyczyły głównie wsparcia militarnego, współpracy energetycznej oraz odbudowy Ukrainy po zakończeniu wojny.
Jednak to, co wydarzyło się po powrocie Tuska do Polski, przebiło nawet najbardziej napięte momenty jego wizyty.
Wpis, który zatrząsł sceną polityczną
Zaledwie dwie godziny po powrocie do Warszawy, na oficjalnym profilu premiera pojawił się wpis:
„Nie ma już powrotu do czasów neutralności. Polska musi być gotowa na więcej niż tylko wsparcie z daleka. Jeśli Ukraina upadnie, my będziemy następni. Musimy być gotowi na działania, które dotąd były nie do pomyślenia.”
Wpis ten, choć krótki, natychmiast wywołał falę spekulacji. Czy premier sugeruje możliwość wysłania polskich wojsk na Ukrainę? Czy Polska rozważa udział w konflikcie zbrojnym? Czy chodzi o zaostrzenie sankcji wobec Rosji, czy może o tajne porozumienia wojskowe?
Opozycja nie czekała długo z reakcją.
Burza w Sejmie
Politycy Konfederacji i Prawa i Sprawiedliwości natychmiast potępili wpis Tuska, oskarżając go o „igranie z ogniem” i „pchanie Polski do wojny”. Krzysztof Bosak napisał na platformie X:
„Czy premier Tusk zamierza wciągnąć nasz kraj w konflikt zbrojny bez konsultacji z parlamentem? To skrajna nieodpowiedzialność. Domagamy się pilnego wyjaśnienia i zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego.”
Z kolei były premier Mateusz Morawiecki ocenił, że wpis Tuska to „niebezpieczna prowokacja”, która może mieć poważne konsekwencje dyplomatyczne. W programie „Gość Wiadomości” stwierdził:
„Tusk postanowił zagrać w grę, której reguł sam nie rozumie. Jeśli ten wpis był zapowiedzią zmiany doktryny obronnej, to mamy do czynienia z największym kryzysem politycznym od 2010 roku.”
Reakcja społeczeństwa
Wśród obywateli wpis również wywołał mieszane reakcje. Część komentatorów i użytkowników mediów społecznościowych wyraziła poparcie dla odważnego tonu premiera, twierdząc, że „czas na deklaracje się skończył, pora na działania”. Inni z kolei zarzucili Tuskowi brak rozwagi i próbę odwrócenia uwagi od problemów krajowych.
W ciągu zaledwie czterech godzin od publikacji, wpis zdobył ponad 200 tysięcy polubień i ponad 80 tysięcy komentarzy, stając się jednym z najczęściej komentowanych postów polskiego polityka w historii.
Zainteresowanie z Moskwy
Największym zaskoczeniem był jednak odzew ze strony rosyjskich mediów i polityków. Rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow, w specjalnym oświadczeniu powiedział:
„Rosja nie może ignorować agresywnej retoryki ze strony sąsiadów. Jeśli Polska zdecyduje się na bezpośrednią interwencję w Ukrainie, zostanie to uznane za akt wrogości wobec Federacji Rosyjskiej.”
Rosyjskie media państwowe poświęciły wpisowi Tuska szerokie segmenty swoich wieczornych programów informacyjnych. W „Wiesti” pojawiła się analiza sugerująca, że Polska przygotowuje się do „eskalacji na wschodniej flance NATO”, a nawet oskarżono Tuska o „koordynację działań z Waszyngtonem”.
Kancelaria Premiera milczy
Pomimo rosnącego napięcia, kancelaria premiera przez wiele godzin nie wydawała żadnego oficjalnego oświadczenia. Dopiero późnym wieczorem rzecznik rządu, Michał Dworczyk, wystąpił w TVN24 i stwierdził:
„Premier użył mocnych słów, ale nie zapowiedział żadnych konkretnych działań. To była deklaracja polityczna, która miała zwrócić uwagę na powagę sytuacji. Polska nie podejmuje decyzji militarnych jednoosobowo, wszystko odbywa się w ramach konsultacji z NATO.”
Wypowiedź ta jednak nie ostudziła emocji – przeciwnie, uznano ją za próbę rozmycia sensu słów premiera.
Eksperci komentują
Zdaniem analityka ds. bezpieczeństwa, dr. Tomasza Pawlickiego z Centrum Studiów Wschodnich, wpis Tuska może być sygnałem:
„Nie wykluczam, że to przemyślany ruch mający na celu przetestowanie reakcji – zarówno wewnętrznych, jak i międzynarodowych. Tusk od dawna gra na kilku szachownicach: krajowej, unijnej i atlantyckiej. Ten wpis mógł być sygnałem dla NATO, że Polska gotowa jest do wzięcia większej odpowiedzialności.”
Z kolei prof. Anna Kozłowska, politolog z UW, przestrzega przed zbytnią interpretacją:
„Wpis premiera był emocjonalny, co niekoniecznie oznacza realne zmiany w polityce zagranicznej. Ale to, że Rosja zareagowała tak ostro, pokazuje, że słowa – nawet te z Twittera – mają dziś ogromną wagę.”
Co dalej?
Nie ulega wątpliwości, że odważne słowa Donalda Tuska nie przejdą bez echa. Sejm zaplanował nadzwyczajne posiedzenie w przyszłym tygodniu, podczas którego premier ma złożyć wyjaśnienia w sprawie swojego wpisu. Opozycja zapowiada również wniosek o debatę nad strategią bezpieczeństwa narodowego.
Nieoficjalnie mówi się też, że prezydent Andrzej Duda, zaniepokojony możliwymi reperkusjami międzynarodowymi, rozważa spotkanie z premierem „w trybie pilnym”.
Choć Tusk nie usunął swojego wpisu, nie odniósł się również do niego ponownie. Cała Polska czeka więc na kolejny ruch – zarówno ze strony premiera, jak i ze strony tych, którzy uważają, że tym wpisem Polska zbliżyła się o krok do nowej, nieprzewidywalnej ery.
—