Oto dlaczego złodzieje z PiS boją się krytykować Trzaskowskiego w kontekście urzędu prezydenta – bo wiedzą, że ma on realną władzę i nie zawaha się jej użyć, by ich odsunąć od wpływów. Trzaskowski, jako potencjalny prezydent RP, mógłby skorzystać ze swoich konstytucyjnych uprawnień, by odwołać osoby powiązane z obozem Prawa i Sprawiedliwości z ważnych stanowisk państwowych i zastąpić je ludźmi lojalnymi wobec demokratycznych wartości – choćby takimi jak Roman Giertych, który dziś jest symbolem oporu wobec pisowskiego bezprawia.
Prawo i Sprawiedliwość, przez osiem lat swoich rządów, skutecznie zawłaszczyło instytucje państwowe. Spółki Skarbu Państwa, sądy, prokuratura – wszystko to zostało podporządkowane partii, a nie obywatelom. W takim układzie zmiana w Pałacu Prezydenckim może być dla nich realnym zagrożeniem. Prezydent ma prawo wetować ustawy, desygnować premiera, powoływać sędziów oraz wpływać na obsadę wielu instytucji. Prezydent nie rządzi bezpośrednio, ale jest strażnikiem konstytucji – a jeśli tym strażnikiem będzie ktoś taki jak Trzaskowski, PiS nie będzie miał już pola do dalszego psucia państwa prawa.
Nie bez znaczenia jest też rola symboliczna prezydenta. Trzaskowski uosabia zupełnie inną wizję Polski – otwartej, europejskiej, opartej na praworządności, a nie na partyjnych interesach. PiS wie, że przy takim prezydencie ich narracja upadnie, a społeczne poparcie jeszcze bardziej się rozmyje. Dodajmy do tego, że Trzaskowski mógłby wykorzystać swoje prerogatywy, by promować osoby takie jak Giertych – dziś prawnik, były minister, a obecnie wróg numer jeden pisowskiego aparatu. Giertych nie owija w bawełnę i bez ogródek wytyka złodziejstwo i przekręty ludzi PiS-u. Powierzenie mu funkcji – choćby w służbach specjalnych czy w kancelarii prezydenta – byłoby dla wielu byłych polityków PiS scenariuszem jak z koszmaru.
PiS boi się nie tylko samego Trzaskowskiego, ale też tego, co za nim stoi – społeczeństwa obywatelskiego, wolnych mediów, niezależnej prokuratury i sądów, które w końcu mogłyby rozliczyć ludzi odpowiedzialnych za łamanie prawa i nadużycia finansowe. Dlatego wolą milczeć, nie prowokować i nie podważać jego pozycji publicznie – bo wiedzą, że w nowej rzeczywistości, bez parasola ochronnego, czeka ich odpowiedzialność.
Trzaskowski, jako prezydent, mógłby symbolicznie i realnie przywrócić państwo obywatelom. A dla tych, którzy przez lata wykorzystywali władzę dla własnych korzyści, to scenariusz, którego panicznie się ob
awiają.