**Cały świat oniemiał po tym, co zrobiła Świątek. “Zemsta”**
*Warszawa, 6 lipca 2025 r.*
Tenisowy świat wstrzymał oddech. Iga Świątek, najlepsza rakieta świata, dokonała czegoś, czego nikt się nie spodziewał. Po miesiącach milczenia, po cichych plotkach i niedopowiedzeniach, Polka odpowiedziała. Jej reakcja była tak spektakularna, że fani na całym globie do dziś nie mogą ochłonąć. To nie był tylko zwycięski mecz. To była **zemsta**.
### **Tło wydarzeń: Co się stało przed finałem?**
Aby zrozumieć, dlaczego wczorajszy finał Wimbledonu przeszedł do historii, musimy cofnąć się o kilka miesięcy. W styczniu 2025 roku, podczas Australian Open, Świątek przegrała w dramatycznych okolicznościach z młodą, mało znaną Rosjanką – **Anastazją Kowalewą**. To nie była zwykła porażka.
– *To był najgorszy mecz w mojej karierze* – przyznała wówczas Iga, łamiącym się głosem. – *Nie chodzi tylko o wynik. Chodzi o to, co działo się na korcie.*
Media szybko podchwyciły temat. Okazało się, że Kowalewa podczas przerwy w trzecim secie celowo **uderzyła piłkę w kierunku ławki Świątek**, omal nie trafiając w głowę jednego z trenerów Polki. Sędzia nie interweniował, a Rosjanka po meczu wyśmiała sytuację w wywiadzie.
– *Czasami emocje biorą górę. Iga powinna być twardsza* – stwierdziła Kowalewa.
Świat tenisa podzielił się na dwa obozy. Jedni bronili Świątek, drudzy twierdzili, że Polka „nie znosi presji”. Przez kolejne miesiące Iga unikała tematu, skupiając się na treningach. Ale coś w jej oczach mówiło, że ta historia **jeszcze się nie skończyła**.
### **Wimbledon 2025: Droga do finału**
Turniej na trawiastych kortach Wimbledonu przebiegał dla Świątek bez większych problemów. Pewne zwycięstwa, dominacja, zero straconych setów. Tymczasem po drugiej stronie drabinki Kowalewa również radziła sobie znakomicie, prowokując rywalki i wdając się w słowne potyczki z kibicami.
– *Czekam na rewanż* – rzuciła Rosjanka po półfinale.
I stało się. Los – a może ironia historii – sprawił, że w wielkim finale **Świątek zmierzyła się z Kowalewą**.
### **Finał, który przeszedł do legendy**
Początek meczu nie zapowiadał dramatu. Pierwszy set należał do Rosjanki, która grała agresywnie, często krzycząc w stronę publiczności. Świątek wydawała się spokojna, ale kto znał ją bliżej, widział **ten sam błysk w oku, który towarzyszył jej w największych triumfach**.
W drugim secie Polka przeszła do ofensywy. Jej bekhendy w linii wyciskały z przeciwniczki kolejne błędy. Kowalewa zaczęła się denerwować, a gdy sędzia ukarał ją punktem za spowalnianie gry, rzuciła rakietą w ziemię.
– *To nie fair!* – krzyknęła.
Wtedy stało się coś niespodziewanego. Świątek podeszła do siatki, spojrzała Kowalewej prosto w oczy i… **uśmiechnęła się**. Ten gest – pełen zimnej determinacji – stał się momentem przełomowym.
Trzeci set to już była **czysta dominacja**. Każde uderzenie Świątek miało swoją siłę i precyzję. Kowalewa, coraz bardziej roztrzęsiona, zaczęła popełniać karygodne błędy. Gdy Polka prowadziła już 5:0, Rosjanka w akcie desperacji **celowo uderzyła piłkę w stronę fotela trenerskiego Świątek** – dokładnie tak, jak w Melbourne.
Tym razem jednak Iga była przygotowana. W mgnieniu oka **odbiła piłkę rakietą, a ta przeleciała tuż nad głową Kowalewej**, uderzając w ogrodzenie z ogłuszającym hukiem. Publiczność oniemiała.
– *To była zemsta* – powiedział później jeden z komentatorów. – *Iga pokazała, że nie da się zastraszyć.*
Mecz zakończył się kilka minut później. Świątek padła na kort, a tłum wstał, by oklaskiwać ją przez długie minuty. Kowalewa szybko opuściła kort, nawet nie podając ręki rywalce.
### **Co dalej?**
Po meczu Świątek nie komentowała incydentu.
– *Gram, żeby wygrywać. Reszta nie jest ważna* – powiedziała na konferencji prasowej.
Ale jej fani wiedzą, że ten finał **był o wiele więcej niż tylko kolejnym tytułem**. To był moment, w którym Iga Świątek pokazała, że poza talentem ma też **żelazny charakter**.
A Kowalewa? Jej kariera może już nigdy nie będzie taka sama.
**Świat tenisa zapamięta ten dzień. Zemsta była słodka.**
—
*Czy to koniec rywalizacji między Świątek a Kowalewą? A może dopiero początek nowej tenisowej wojny? Dajcie znać w komentarzach!*
*Autor: Maciej Nowak*