—
Ależ demolka w meczu Igi Świątek w Rzymie! W 54 minuty było po wszystkim
RZYM – Takiego pokazu siły świat tenisa dawno nie widział. Iga Świątek, liderka światowego rankingu WTA, zmiażdżyła swoją rywalkę w trzeciej rundzie turnieju WTA 1000 w Rzymie, wygrywając 6:0, 6:1 w zaledwie 54 minuty. Polka była nie do zatrzymania, a trybuny Foro Italico przecierały oczy ze zdumienia.
Totalna dominacja od pierwszej piłki
Od samego początku spotkania było jasne, że Iga wyszła na kort z jasnym celem – zdominować i zakończyć mecz jak najszybciej. Jej rywalką była rozstawiona z numerem 18. Amerykanka Madison Keys, znana z mocnego serwisu i ofensywnego stylu gry. Ale tego dnia jej atuty zniknęły przy błyskawicznej grze Świątek.
Pierwszy gem? Do zera. Drugi? Break bez straty punktu. Trzeci? Kolejne „do zera”. Publiczność zaczęła szeptać między sobą – czy to możliwe, że zobaczymy tzw. „double bagel”, czyli 6:0, 6:0?
– „Byłam skoncentrowana od pierwszej do ostatniej piłki. Czułam kort, czułam piłkę, wszystko mi dzisiaj wychodziło” – powiedziała po meczu Świątek. – „Nie spodziewałam się aż tak jednostronnego spotkania, ale wiedziałam, że jestem w dobrej formie”.
Statystyki mówią same za siebie
Jeśli ktoś nie widział meczu, wystarczy spojrzeć w statystyki. Iga zdobyła 87% punktów po swoim pierwszym serwisie, miała 19 winnerów i tylko 5 niewymuszonych błędów. Jej rywalka? Zaledwie 4 wygrywające zagrania i aż 21 błędów. Keys nie miała nawet jednej okazji na przełamanie.
W pierwszym secie Amerykanka nie ugrała ani jednego gema. W drugim – zdobyła jeden przy stanie 5:0, kiedy Świątek pozwoliła sobie na chwilę dekoncentracji. Ale zaraz potem Polka zamknęła mecz asem serwisowym i uniosła ręce w górę z uśmiechem, jakby chciała powiedzieć: „Zrobione. Kto następny?”
Rekordowy czas, rekordowy styl
Mecz trwał dokładnie 54 minuty. To jeden z najszybszych wygranych meczów w historii turnieju w Rzymie. Eksperci zgodnie twierdzą: Świątek osiągnęła poziom, który przypomina najlepsze lata Sereny Williams, a nawet – jak powiedział były włoski tenisista Corrado Barazzutti – „gra jak męski top 10, jeśli chodzi o tempo i regularność”.
– „Nie widziałem jeszcze w tym turnieju zawodniczki, która zbliżałaby się choćby do poziomu Igi. Jeśli utrzyma ten rytm, nikt jej nie zatrzyma” – komentował na gorąco włoski dziennik La Gazzetta dello Sport.
Rywalki w szoku, turniej w cieniu jednej gwiazdy
Po meczu Madison Keys nie kryła rozczarowania, ale też nie szczędziła komplementów. – „To był jak walec. Nie mogłam znaleźć żadnego rytmu, bo ona odbierała wszystko, atakowała, zmieniała tempo, kąt… To było jak granie z kimś z innej planety” – powiedziała z nutą bezradności w głosie.
Włoscy kibice, choć z natury temperamentni i lojalni wobec swoich, wiwatowali dla Polki jak dla własnej. Na trybunach pojawiły się transparenty z napisem „Forza Iga!” oraz… polskie flagi.
– „Ona ma tutaj swój dom. Czuje się komfortowo, zna każdą cegiełkę tego kortu. I to widać” – stwierdziła w komentarzu dla Eurosportu była tenisistka Francesca Schiavone.
Co dalej? Półfinał coraz bliżej
Dzięki wygranej Świątek melduje się w ćwierćfinale, gdzie jej rywalką będzie najprawdopodobniej Daria Kasatkina lub Jelena Ostapenko – dwie zawodniczki, które w przeszłości sprawiały Idze problemy. Ale po dzisiejszym pokazie siły trudno wyobrazić sobie, by którakolwiek z nich mogła stawić skuteczny opór.
– „Nie wybiegam za bardzo w przyszłość. Skupiam się na kolejnym meczu, staram się trzymać rutyny i nie popadać w euforię” – powiedziała Świątek, choć jej spokój i koncentracja tylko potwierdzają, że jest w turnieju główną kandydatką do tytułu.
Rzym ją kocha – a ona kocha Rzym
To właśnie w Rzymie Iga Świątek zdobywała tytuły w 2021 i 2022 roku. To tutaj kibice ją pokochali za styl gry, klasę i pokorę. I choć zeszłoroczny turniej nie był dla niej najszczęśliwszy, teraz wraca w wielkim stylu.
– „Zawsze czułam się tutaj dobrze. Czerwona mączka w Rzymie mi pasuje – jest szybka, ale jednocześnie wymaga precyzji. To mój ulubiony rodzaj wyzwania” – przyznała.
Jeśli utrzyma obecną formę, w niedzielę może wznieść puchar po raz trzeci. A jeśli tak się stanie, będzie to kolejny dowód na to, że jesteśmy świadkami ery Igi Świątek – ery, w której demolka trwa… nieco ponad 50 minut.
—