—
0:6 na start, nagły zwrot to za mało. Klęska wielkiej gwiazdy, to koniec
To miał być jej wielki powrót. Pełne trybuny, miliony przed telewizorami, a na korcie – ona. Ikona. Gwiazda. Królowa światowego tenisa. Iga Świątek. Po kilku tygodniach przerwy, spekulacjach na temat jej formy i kondycji psychicznej, fani liczyli na jedno: pokaz siły. Tymczasem to, co wydarzyło się dziś w Monte Carlo, na długo zapadnie w pamięci kibiców – ale nie z powodów, na jakie liczono.
Szokujący początek meczu
Pierwszy set trwał zaledwie 23 minuty. 0:6. Zero. Do zera. Rywalką Igi była 20-letnia Hiszpanka, Carla Dominguez – utalentowana, ale dotąd bez większych sukcesów w turniejach rangi WTA 1000. Tymczasem w pierwszym secie to ona rozdawała karty, grała jak natchniona, a Świątek wyglądała na całkowicie zagubioną.
Eksperci byli zgodni – czegoś takiego nie widzieli od dawna. „To nie była Iga, którą znamy. Nie wiem, czy to presja, zdrowie czy coś więcej, ale wyglądała jak cień siebie” – mówił po meczu były trener reprezentacji Polski, Tomasz Ciborowski.
Próba powrotu
Drugi set wyglądał zupełnie inaczej. Świątek wyszła na kort z nową energią, przełamała Dominguez już w pierwszym gemie i prowadziła 3:0. Kibice wstali z miejsc, komentatorzy wstrzymali oddech. Czyżby miała nastąpić epicka remontada?
Niestety – nie tym razem. Choć Świątek walczyła, popełniała mniej błędów i widać było przebłyski dawnej klasy, Dominguez nie pękła. Od stanu 3:0 wygrała pięć gemów z rzędu. I choć Iga zdołała jeszcze wyrównać na 5:5, ostatecznie przegrała seta 5:7. Koniec. Cisza. Niedowierzanie.
Łzy i pożegnanie?
Po zakończeniu meczu Świątek długo siedziała na ławce. Z oczu popłynęły łzy. Nie udzieliła wywiadu na korcie, nie pojawiła się też na pomeczowej konferencji prasowej. Z obozu zawodniczki płyną tylko lakoniczne komunikaty: „Iga potrzebuje czasu”, „To trudny moment”, „Będziemy informować w odpowiednim czasie”.
Ale to, co wywołało prawdziwą burzę, wydarzyło się chwilę później.
Na Instagramie Iga opublikowała czarne zdjęcie z krótkim podpisem:
„Dziękuję za wszystko. To była piękna podróż. Czas się zatrzymać.”
Internet eksplodował. Komentarze, spekulacje, teorie. Czy to oficjalne zakończenie kariery? Czy Iga Świątek – w wieku zaledwie 23 lat – kończy przygodę z tenisem?
Fala reakcji ze świata sportu
Nie trzeba było długo czekać na reakcje. Serena Williams napisała na X:
„Iga, twoja gra zainspirowała miliony. Cokolwiek postanowisz – jesteś legendą.”
Aryna Sabalenka, odwieczna rywalka Świątek, zamieściła zdjęcie z wspólnego treningu sprzed roku i podpisała:
„Szanuję każdą twoją decyzję. Ale jeszcze się spotkamy, mam nadzieję.”
Polski Związek Tenisowy wydał krótkie oświadczenie, w którym podkreślił, że „Iga Świątek zawsze będzie najjaśniejszą gwiazdą polskiego sportu” i że „drzwi reprezentacji są dla niej zawsze otwarte”.
Co doprowadziło do tej sytuacji?
W kuluarach mówiło się od dawna, że Świątek zmaga się z wypaleniem. W ostatnich miesiącach zrezygnowała z kilku turniejów, nie pojawiała się na oficjalnych wydarzeniach, a jej aktywność w mediach społecznościowych wyraźnie zmalała. Choć wciąż była w czołówce rankingu WTA, jej gra traciła płynność, a pewność siebie – jakby wyparowała.
Niektórzy eksperci wskazują również na problemy ze sztabem szkoleniowym. Po rozstaniu z psycholożką Darią Abramowicz, Iga nie znalazła równie silnego wsparcia mentalnego. Pojawiły się też pogłoski o napięciach w relacjach z ojcem, który do tej pory był jej największym doradcą i mentorem.
Czy to naprawdę koniec?
Na ten moment – nie wiadomo. Oficjalnego oświadczenia o zakończeniu kariery nie ma. Ale słowa „czas się zatrzymać” nie pozostawiają wiele miejsca na domysły. Czy to chwilowa przerwa? Czy może potrzebuje tylko odpoczynku? A może to symboliczne zamknięcie pewnego etapu, a nie całej kariery?
Fani mają nadzieję, że to nie jest ostateczne pożegnanie. Pod postem Igi na Instagramie pojawiło się ponad milion komentarzy – pełnych wsparcia, wdzięczności i próśb, by wróciła.
Legenda mimo wszystko
Bez względu na to, co przyniosą najbliższe dni, jedno jest pewne – Iga Świątek już zapisała się na kartach historii. Cztery tytuły wielkoszlemowe, ponad 90 tygodni na pozycji liderki rankingu WTA, niezliczone mecze pełne emocji i styl, który zdefiniował nową erę kobiecego tenisa.
Jeśli rzeczywiście to koniec – to bolesny, ale piękny. Bo nie każda legenda musi odchodzić po triumfie. Czasem największą siłą jest odejść w momencie, gdy świat jeszcze cię pragnie.
Iga, dziękujemy.
—
Chcesz rozszerzyć ten artykuł o reakcje mediów, cytaty fanów, czy może alternatywne zakończenie, w którym Iga ogłasza powrót?