To dlatego Collins się tak zachowała. Teraz ujawnia: “Zaczął mnie całować”
Danielle Collins przez lata była znana nie tylko ze swoich sportowych umiejętności, ale także z wyjątkowo impulsywnego zachowania na korcie. Kibice nie raz widzieli, jak Amerykanka wybuchała gniewem, rzucała rakietą czy wdawała się w ostre słowne przepychanki z rywalkami lub sędziami. Ale teraz sama postanowiła przerwać milczenie i wyjaśnić, co kryło się za jej nagłymi zmianami nastroju. Jej najnowsze słowa wywołały prawdziwą burzę w świecie tenisa.
W rozmowie z amerykańskim magazynem sportowym Collins zszokowała wszystkich, ujawniając kulisy niepokojącej sytuacji, która miała miejsce kilka miesięcy temu, jeszcze przed startem obecnego sezonu. – “Zaczęło się od niewinnych wiadomości, rozmów. Był miły, wspierający. Myślałam, że to tylko dobra relacja między zawodnikiem a członkiem sztabu. Ale pewnego dnia po treningu… zaczął mnie całować” – powiedziała szczerze 30-letnia tenisistka.
Jak wyznała Collins, sytuacja miała miejsce poza kortem, na jednym z zamkniętych treningów przygotowawczych w USA. Mężczyzna, którego nazwiska nie podała, był zatrudniony w jej sztabie trenerskim jako fizjoterapeuta. – “Zamarłam. Nie wiedziałam, co zrobić. Nie było mojej zgody. Byłam w szoku. Później przez wiele tygodni nie potrafiłam się skupić. Nie ufałam nikomu. To mnie wypaliło” – dodała ze łzami w oczach.
Jej zachowanie na korcie – jak sama przyznała – zaczęło się wówczas zmieniać. – “Czułam się zdradzona i wykorzystana. Każda decyzja sędziów, każde nieporozumienie z rywalką – to była tylko iskra. Emocje, które w sobie tłumiłam, eksplodowały” – tłumaczyła.
Collins podkreśla, że przez długi czas nie mówiła nikomu o incydencie. Bała się reakcji środowiska, osądów i tego, że nikt jej nie uwierzy. – “Tenis to bardzo zamknięty świat. Kiedy jesteś kobietą i głośno mówisz o przekroczeniu granic, często słyszysz, że wyolbrzymiasz, że sobie coś ubzdurałaś. Nie chciałam tego słuchać” – przyznała gorzko.
W końcu jednak zdecydowała się na odważny krok – zgłosiła sprawę władzom federacji oraz zerwała współpracę z całym sztabem. – “To była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu, ale dziś wiem, że konieczna” – powiedziała.
Dziennikarze próbowali skontaktować się z domniemanym sprawcą, ale ten odmówił komentarza. Również przedstawiciele amerykańskiej federacji nie udzielili dotąd oficjalnego stanowiska. Sprawa jest obecnie badana, a osoby z otoczenia Collins twierdzą, że dowody są jednoznaczne.
Wypowiedź Collins natychmiast odbiła się szerokim echem w środowisku tenisowym. Wsparcie wyraziły m.in. jej koleżanki z kortu: Coco Gauff, Jessica Pegula czy Iga Świątek, która na platformie X napisała: “Ogromny szacunek dla Danielle. Mówienie prawdy wymaga odwagi. Jesteśmy z Tobą”.
Eksperci zauważają, że przypadek Collins może być początkiem szerszej dyskusji na temat relacji zawodniczek z członkami sztabów trenerskich i zdrowia psychicznego w profesjonalnym sporcie. – “Zawodniczki często są uzależnione od osób, które mają dostęp do ich ciał, zdrowia, planów treningowych. To bardzo delikatna relacja. Łatwo ją nadużyć” – skomentowała znana psycholog sportowa dr Miriam Gold.
Collins przyznała, że nadal uczęszcza na terapię i stopniowo odzyskuje spokój. Na pytanie, czy planuje zakończyć karierę po sezonie – co sugerowały niedawne pogłoski – odpowiedziała krótko: – “Jeszcze nie czas. Mam coś do udowodnienia. Przede wszystkim sobie”.
Wystąpienie Danielle Collins można uznać za jedno z najbardziej przełomowych w ostatnich latach – nie tylko ze względu na odwagę, z jaką mówi o traumie, ale też na potencjał zmian, które może zapoczątkować w świecie kobiecego tenisa. Jej historia przypomina, że za każdym sportowym wynikiem kryje się człowiek – często zmagający się z emocjami, o których kibice na
wet nie mają pojęcia.