Sensacja! Amerykańska małpa wyrzucona z turnieju przez 410. rakietę świata!
Świat sportu widział już wiele sensacyjnych wyników, ale to, co wydarzyło się podczas trzeciej rundy turnieju rangi Challenger w Pradze, zszokowało zarówno fanów, jak i ekspertów. Faworyt z USA, znany nie tylko z wyników, ale też kontrowersyjnego zachowania na korcie, został pokonany przez 410. rakietę świata – mało znanego Czecha, który do turnieju dostał się dzięki dzikiej karcie. Media już okrzyknęły to wydarzenie jednym z największych upokorzeń amerykańskiego tenisa w ostatnich latach.
Wszystko wskazywało na łatwe zwycięstwo Amerykanina. Miał lepszy ranking, większe doświadczenie, a także był uważany za jednego z głównych kandydatów do wygrania całego turnieju. Tymczasem spotkanie zakończyło się w dwóch setach: 6:4, 7:5 na korzyść 21-letniego Martina Kovářa – niepozornego, niskoprofilowego zawodnika, którego nazwisko do tej pory nie pojawiało się w tenisowych nagłówkach. Aż do teraz.
Choć wynik sam w sobie jest niespodzianką, jeszcze większe kontrowersje wzbudziło zachowanie przegranego. Amerykański tenisista, znany z impulsywności i braku sportowej ogłady, w trakcie meczu kilkukrotnie wdawał się w spory z sędzią, rzucał rakietą, a po jednej z przegranych piłek – ku zgrozie publiczności – opluł własnego trenera siedzącego w boksie zawodnika. W ostatnich gemach meczu jego gra była chaotyczna, a frustracja wzięła górę nad techniką.
Po meczu kibice zgromadzeni na trybunach żegnali go mieszanką gwizdów i nerwowego śmiechu, nie dowierzając, że zawodnik tej klasy mógł tak skompromitować się zarówno sportowo, jak i mentalnie. Kovář zachował natomiast pełen profesjonalizm – nie dał się sprowokować, grał konsekwentnie i z chłodną głową, co tylko potęgowało kontrast między jego opanowaniem a agresją przeciwnika.
W wywiadzie pomeczowym młody Czech przyznał:
– Wiedziałem, że nie mam nic do stracenia. On był faworytem, a ja mogłem grać na luzie. Skupiłem się na jednej piłce na raz i nie patrzyłem na nazwisko po drugiej stronie siatki. To dla mnie wielki dzień.
Tymczasem komentatorzy i fani nie mieli litości dla Amerykanina. Twitter zalała fala memów i kąśliwych komentarzy. Jeden z użytkowników napisał: „Zachowuje się jak małpa w klatce, a nie profesjonalny sportowiec”. Inny dodał: „Nie wystarczy być szybkim i silnym. Trzeba mieć też głowę do tenisa – czego dziś ewidentnie zabrakło.”
Niektóre media podchwyciły to porównanie, publikując nagłówki typu: „Małpa z rakietą upokorzona przez anonimowego Czecha” lub „Cyrk w Pradze: amerykański showman wyrzucony przez 410. rakietę świata”. Krytyka dotknęła także federację tenisową USA, której politykę promowania zawodników bardziej „medialnych” niż zdyscyplinowanych uznano za jedną z przyczyn tak spektakularnych wpadek.
Zachowanie Amerykanina może również przynieść mu konsekwencje dyscyplinarne. Według nieoficjalnych informacji ATP rozważa ukaranie go grzywną, a być może nawet czasowym zawieszeniem za niesportowe zachowanie.
Tenis to sport nie tylko siły i techniki, ale też psychiki. Ten mecz pokazał, że bez opanowania i szacunku dla rywala, nawet najwyższy ranking nie daje gwarancji zwycięstwa. Martin Kovář udowodnił, że determinacja i spokój ducha mogą pokonać nazwisko, pieniądze i doświadczenie. A Amerykański zawodnik? Zamiast awansować w turnieju, stanie się raczej bohaterem sportowych analiz – jako przykład, jak nie zachowywać się na korcie.
Zaskoczenie, śmiech, niesmak – ta sensacja z pewnością zostanie z
apamiętana na długo.