Roland Garros to szok! Najpierw 6:0, 6:0, a teraz odpadła z turnieju!
Tegoroczny Roland Garros dostarcza nie tylko emocji, ale i ogromnych niespodzianek. Jedna z największych faworytek kobiecego turnieju, która jeszcze kilka dni temu rozbiła swoją rywalkę wynikiem 6:0, 6:0, niespodziewanie pożegnała się z paryskimi kortami! To sensacja, której mało kto się spodziewał, szczególnie po tak imponującym początku.
Tenisistka, która w poprzedniej rundzie nie dała żadnych szans przeciwniczce, była typowana do co najmniej półfinału, a przez niektórych – nawet do zdobycia tytułu. Jej dominacja, pewność siebie i znakomita forma fizyczna sugerowały, że trudno będzie ją zatrzymać. Jednak kolejny mecz okazał się zupełnie inną historią.
W spotkaniu, które miało być formalnością, faworytka zderzyła się z niezwykle zdeterminowaną przeciwniczką. Choć zaczęła dobrze, popełniała coraz więcej niewymuszonych błędów, a jej serwis – dotąd niezawodny – zaczął zawodzić. Przeciwniczka natomiast grała odważnie, agresywnie i bez kompleksów, wywierając ciągłą presję. Ostatecznie mecz zakończył się porażką w trzech setach, a publiczność na trybunach oniemiała z wrażenia.
Po meczu zawodniczka nie kryła rozczarowania. – To bolesna porażka. Czułam, że mam wszystko pod kontrolą, ale potem wszystko się posypało. Rywalka zasłużyła na zwycięstwo – powiedziała na konferencji prasowej. Dziennikarze nie kryli zaskoczenia i pytali o przyczyny tej drastycznej zmiany formy. Czy to presja? Przemęczenie? A może zlekceważenie przeciwniczki?
Jedno jest pewne – Roland Garros po raz kolejny udowadnia, że w tenisie nie ma nic pewnego. Nawet zawodniczka, która dzień wcześniej rozgromiła rywalkę 6:0, 6:0, może już w kolejnym meczu pożegnać się z marzeniami o wielkoszlemowym tytule. Turniej w Paryżu trwa dalej, a każdy kolejny dzień przynosi nowe niespodzianki. Fani tenisa z niecierpliwością czekają na dalszy rozwój wydarzeń – bo jeśli coś wiemy na pewno, to że Roland Garros jeszcze nie powiedział ostatnie
go słowa.