—
Pokonała Świątek i nie mogła w to uwierzyć. Wygrała ponownie, a potem padły te słowa
Jeszcze kilka miesięcy temu była zawodniczką, o której mówiono z rezerwą. Uznawano ją za utalentowaną, ale niestabilną emocjonalnie. Miała momenty błysku, lecz równie często znikała w cieniu większych nazwisk. Tymczasem dziś cały świat tenisowy mówi tylko o niej. 23-letnia Francuzka, Léa Moreau, właśnie po raz drugi w ciągu tygodnia pokonała liderkę światowego rankingu, Igę Świątek. A to, co powiedziała zaraz po meczu, wstrząsnęło całą tenisową sceną.
Przełom, który zmienił wszystko
Pierwszy pojedynek Moreau ze Świątek miał miejsce w półfinale turnieju WTA 1000 w Madrycie. Wtedy Francuzka wygrała w trzech setach, pokazując niesamowitą determinację i nieoczekiwany chłód taktyczny. Eksperci byli zaskoczeni, ale wielu uznało to za przypadek – Świątek mogła być zmęczona, mogła mieć gorszy dzień. Jednak drugi mecz, rozegrany zaledwie tydzień później w finale turnieju w Rzymie, nie pozostawił złudzeń. Moreau znów wygrała – tym razem w dwóch setach: 6:4, 7:5.
Publiczność oniemiała. A sama Léa… miała łzy w oczach.
— Nie wierzę w to. Pokonałam najlepszą tenisistkę świata. Dwa razy. I zrobiłam to, bo przestałam bać się siebie — powiedziała chwilę po ostatniej piłce.
To zdanie szybko obiegło media społecznościowe i serwisy informacyjne. Kim jest młoda Francuzka, która zdetronizowała Świątek na kortach ziemnych – jej ulubionej nawierzchni?
Z mroku w światło
Historia Moreau to opowieść o cierpieniu, walce i przebaczeniu. W wywiadzie udzielonym po finale w Rzymie, Léa po raz pierwszy opowiedziała o swoim dzieciństwie – o ojcu, który znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie, o matce, która zniknęła, gdy miała dziewięć lat, i o dziadkach, którzy uratowali jej życie, zabierając ją z piekła.
— Tenis był moją ucieczką. Rakieta to była moja tarcza. Ale przez długi czas bałam się wygrywać. Bo każda wygrana przypominała mi, że nie zasługuję na nic dobrego — mówiła ze łzami.
Jej trener, włoski szkoleniowiec Marco Bellini, twierdzi, że przełom nastąpił kilka miesięcy temu podczas obozu treningowego w Alpach.
— Zrozumiała, że jej siła nie leży w forehandzie czy serwisie. Leży w sercu. Ona nie gra z przeciwniczkami. Ona gra z demonami przeszłości. I wreszcie zaczęła wygrywać — powiedział Bellini w rozmowie z „L’Équipe”.
Świątek: „Zasłużyła. I to w pełni”
Iga Świątek, zapytana o swoją rywalkę, nie kryła uznania.
— Léa była dziś lepsza. I nie tylko dziś. Gra bardzo dojrzale, z ogromnym opanowaniem. Przegrywanie nigdy nie jest łatwe, ale jeśli już przegrać, to z kimś, kto na to naprawdę zasłużył — powiedziała Polka podczas konferencji prasowej po meczu.
Świątek zaznaczyła też, że nie czuje złości czy frustracji, a raczej podziw dla postępu, jaki zrobiła Moreau.
— Widziałam ją rok temu. Była zagubiona, łatwa do złamania psychicznie. Teraz? Jest jak skała. I to jest inspirujące — dodała.
“Nie boję się już wygrywać”
Słowa Moreau, które padły po finale w Rzymie, odbiły się szerokim echem w całym świecie sportu:
— Nie boję się już wygrywać. Całe życie mówiono mi, że nie jestem wystarczająco dobra. Dzisiaj udowodniłam sobie, że jestem. I to nie koniec.
Wypowiedź została okrzyknięta „manifestem siły” przez francuskie „Le Monde”, a amerykańskie ESPN nazwało ją „najmocniejszym momentem sezonu tenisowego”.
Internauci ruszyli do mediów społecznościowych, by okazać wsparcie. „Léa, jesteś inspiracją dla milionów”, „Twoja walka to więcej niż sport”, „Pokazałaś, że przeszłość nie musi definiować przyszłości” – to tylko niektóre z komentarzy pod jej wpisem na Instagramie, który w ciągu kilku godzin zdobył ponad milion polubień.
Nadchodzi nowa era?
Czy Léa Moreau będzie nową królową tenisa? Za wcześnie, by to przesądzać. Ale jedno jest pewne – tenis zyskał nową, charyzmatyczną postać, której historia przemawia do ludzi z każdej części świata.
Jeśli utrzyma formę i odporność psychiczną, może nie tylko zagrozić Świątek na dłużej, ale też zainspirować całą nową generację zawodniczek, które przeszły przez piekło i wyszły z niego silniejsze.
— Dzisiaj jestem wolna. I chcę grać dla tych, którzy wciąż są w klatce lęku — zakończyła Moreau w Rzymie, wywołując owacje na stojąco.
W ciągu dwóch tygodni dokonała czegoś, czego nie udało się nikomu od prawie dwóch lat – pokonała Igę Świątek dwukrotnie, w najważniejszych momentach. Ale jeszcze ważniejsze od zwycięstw były słowa, które wypowiedziała. Bo być może to one na zawsze zapiszą się w historii sportu.
—
Chcesz wersję z dialogami, dramatyczną narracją lub narratorem pierwszoosobowym? Albo skróconą wersję pod social media?