Nie do uwierzenia, co się stało w meczu Linette. 672 dni i to nie koniec
Magda Linette ponownie zaskoczyła kibiców – i to w sposób, który przejdzie do historii jej kariery. W meczu pierwszej rundy Wimbledonu doszło do wydarzenia, na które czekała od… aż 672 dni! Choć na papierze nie była faworytką, Polka udowodniła, że nigdy nie wolno jej skreślać.
To był emocjonujący powrót do wielkoszlemowego grania na najwyższym poziomie. Po blisko dwóch latach przerwy od wygranej na kortach Wimbledonu, Magda Linette odniosła zwycięstwo, które nie tylko przerywa jej długą serię porażek na londyńskiej trawie, ale też daje realną nadzieję na coś więcej w tegorocznej edycji turnieju.
Jej rywalką była teoretycznie bardziej doświadczona zawodniczka na trawie – Japonka Nao Hibino. Mecz jednak od początku układał się po myśli Polki. Agresywna gra z głębi kortu, skuteczne returny i przede wszystkim opanowanie w kluczowych momentach – to wszystko złożyło się na wygraną 6:4, 6:3.
Linette już w pierwszym secie pokazała pazur. Wygrała dwa gemy przy serwisie przeciwniczki, a sama serwowała pewnie, nie dając Japonce większych szans na przełamanie. Drugi set był jeszcze bardziej kontrolowany – Magda zyskała przewagę od samego początku i nie wypuściła jej już z rąk.
Dla kibiców kluczowy był jednak nie tylko sam wynik, ale to, co on symbolizuje. Od ostatniego zwycięstwa Linette w turnieju wielkoszlemowym minęły dokładnie 672 dni. W tym czasie Polka zmagała się z kontuzjami, spadkiem formy, a także trudnościami mentalnymi. Jej ranking oscylował wokół 50. miejsca, a z każdego kolejnego turnieju odpadała w pierwszej lub drugiej rundzie.
Ten triumf to nie tylko przełamanie fatalnej passy, ale też sygnał, że Magda Linette wraca na dobre tory. W wywiadzie po meczu nie kryła wzruszenia: „Czekałam na to bardzo długo. Wiem, ile mnie to kosztowało. To zwycięstwo smakuje wyjątkowo” – powiedziała.
Co dalej? W drugiej rundzie Polkę czeka kolejne trudne wyzwanie, tym razem z rozstawioną zawodniczką z TOP 20. Ale po takim meczu Linette zyskała nie tylko pewność siebie, lecz także sympatię publiczności, która żywiołowo reagowała na każdy jej punkt.
672 dni oczekiwania – i wreszcie nadeszło. Ale jak sama Linette podkreśliła, to dopiero początek. Wimbledon właśnie się dla niej otworzył, a polscy kibice mogą znów śnić o wie
lkich rzeczach.