—
Największy koszmar Igi Świątek powraca. Zaskakująca scena na korcie. Jest nagranie
To miał być kolejny spokojny mecz Igi Świątek, liderki światowego rankingu, która od miesięcy dominuje na kobiecym tourze. Wszystko wskazywało na łatwe zwycięstwo w trzeciej rundzie turnieju WTA w Stuttgarcie. Rywalka? Niby groźna, ale zdecydowanie niżej notowana – nie miała prawa zagrozić Polce. A jednak… wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Powrócił koszmar, który Iga zna aż za dobrze. I to nie był tylko mentalny demon z przeszłości. On miał twarz. I rakietę.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Na trybunach panowała spokojna atmosfera, komentatorzy wymieniali się opiniami o doskonałej formie Świątek, a kibice nie mogli się doczekać kolejnego tenisowego popisu. I rzeczywiście – pierwszy set to popisowa gra Polki. Bezbłędna gra z głębi kortu, perfekcyjny serwis i ten charakterystyczny spokój, który tak często doprowadza jej rywalki do szaleństwa.
Ale wtedy… na początku drugiego seta, wydarzyło się coś, co zmroziło wszystkich. W kierunku kortu ruszyła kobieta w sportowej bluzie z kapturem. W momencie, gdy sędzia kończył zapowiedź kolejnej partii, intruzka zdążyła wspiąć się na bandy i… wykrzyczała coś, co natychmiast przywołało najgorsze wspomnienia Igi. Wideo z tego incydentu już obiega sieć – i trudno się dziwić. Ta scena przypominała o jednym z najbardziej traumatycznych momentów w karierze Polki.
“Jelena wraca!” – krzyknęła kobieta, po czym rzuciła na kort… maskę z twarzą Jeleny Ostapenko.
Ten gest był więcej niż symboliczny. To właśnie Łotyszka przez lata była dla Świątek wyjątkowo niewygodną przeciwniczką. Ich mecze niemal zawsze kończyły się dramatycznie – z nieoczekiwanym zwrotem akcji, emocjami na granicy histerii i bolesnymi porażkami. Ostapenko była jedną z niewielu zawodniczek, które potrafiły skutecznie wybijać Igę z rytmu. Agresywna, nieprzewidywalna, grająca totalny tenis – jej styl był dla Świątek jak kryptonit.
I choć od ich ostatniego meczu minęło już wiele miesięcy, a Jelena przez pewien czas pauzowała z powodu kontuzji, najwyraźniej jej duch – czy raczej cień – wciąż czaił się gdzieś w psychice Polki. Moment zakłócenia meczu, szokujący gest z maską i te dwa słowa – “Jelena wraca” – wystarczyły, by u mistrzyni pojawił się cień niepewności.
Efekt był natychmiastowy.
Już w kolejnym gemie Świątek popełniła aż cztery niewymuszone błędy. Kolejne serwisy lądowały w siatce, a gestykulacja Igi stawała się coraz bardziej nerwowa. Rywalka, dotąd zdominowana, poczuła krew i ruszyła do ataku. Publiczność zamilkła – nikt nie wiedział, co się właściwie dzieje. Trener Igi, Tomasz Wiktorowski, nerwowo spoglądał w stronę trybun, gdzie interweniowała ochrona.
Zamieszanie trwało zaledwie kilkadziesiąt sekund, ale jego wpływ na przebieg spotkania był ogromny. Drugi set zakończył się porażką Igi 3:6, a w trzecim emocje sięgnęły zenitu. W pewnym momencie Polka roztrzaskała rakietę – coś, co zdarza się jej niezmiernie rzadko. Kamera uchwyciła moment, w którym szeptała do siebie: „Ona tu wraca… ona naprawdę wraca…”
Czy Jelena Ostapenko naprawdę wraca do gry?
To pytanie pojawiło się natychmiast po incydencie. Choć Łotyszka przez ostatnie miesiące nie występowała na tourze, jej profil w mediach społecznościowych nagle ożył. Zaledwie kilka minut po zamieszaniu w Stuttgarcie na jej Instagramie pojawił się enigmatyczny post: „Nie możecie się przede mną ukryć. Zobaczymy się szybciej, niż myślisz. #OstapenkoUnfinishedBusiness”
Fani oszaleli. Czyżby powrót jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci kobiecego tenisa był zaplanowaną akcją marketingową? A może incydent z maską był tylko preludium do większej, zaplanowanej kampanii? Jakby nie było – Iga Świątek musi się teraz zmierzyć nie tylko z przeciwniczkami na korcie, ale także z własnymi demonami.
Na konferencji prasowej Świątek była wyraźnie poruszona.
– „Byłam skupiona, przygotowana, gotowa. Ale potem… to było jak deja vu. Mam ogromny szacunek dla Jeleny jako zawodniczki, ale to, co się dziś wydarzyło, było nie na miejscu. Mam nadzieję, że władze turnieju wyciągną konsekwencje” – powiedziała krótko, unikając dalszych pytań.
Dziennikarze próbowali dowiedzieć się więcej, ale team Igi natychmiast zakończył konferencję. Tymczasem turniejowa ochrona zatrzymała kobietę odpowiedzialną za incydent – okazuje się, że była to… fanka Ostapenko, która już wcześniej była widywana z transparentami z jej nazwiskiem. Z nieoficjalnych informacji wynika, że miała ze sobą zaproszenie VIP – nie wiadomo jednak, kto jej je przekazał.
Co dalej z Igą?
Choć Świątek zdołała ostatecznie wygrać mecz po ponad dwóch godzinach walki, z twarzy nie zniknęło jej napięcie. Przed nią kolejne trudne spotkania – i być może prawdziwy pojedynek z powracającą Ostapenko. Czy uda się jej raz na zawsze pozbyć się widma tej przeciwniczki?
Jedno jest pewne – zaskakujące sceny z kortu w Stuttgarcie jeszcze długo będą komentowane. A nagranie z „maską Jeleny” już stało się viralem.
Tenis, jak się okazuje, to nie tylko sport. To też teatr emocji, wspomnień i nieprzewidywalnych zwrotów akcji. A Iga Świątek właśnie znalazła się w samym środku nowego rozdziału swojej kariery – rozdziału, w którym przeszłość znowu puka do drzwi.