„Myślałam, że nigdy przez to nie przejdę”. Gauff wspomina, co zrobiła jej „szalona” Świątek
Coco Gauff, jedna z najbardziej obiecujących tenisistek młodego pokolenia, z uśmiechem – choć nie bez nuty goryczy – wraca pamięcią do swoich spotkań z Igą Świątek. W rozmowie z dziennikarzami po jednym z turniejów, Amerykanka wyznała: „Myślałam, że nigdy przez to nie przejdę. To było jak ściana. Ona była wszędzie. Po prostu mnie zmiotła.”
Pierwsze spotkanie Gauff i Świątek na najwyższym szczeblu miało miejsce podczas Rolanda Garrosa w 2021 roku. Wtedy Polka była już znana ze swojego nieprzewidywalnego, agresywnego stylu gry, który doprowadził ją do tytułu we Francji rok wcześniej. Ale dla Gauff było to coś więcej – to była lekcja pokory. „Weszłam na kort z pewnością siebie, ale szybko zrozumiałam, że mam do czynienia z kimś… szalonym – w najlepszym tego słowa znaczeniu,” przyznała Coco.
Młoda Amerykanka nie ukrywa, że sposób, w jaki Świątek porusza się po korcie, jest dla niej fascynujący i zarazem frustrujący. „Czasem miałam wrażenie, że ona czyta moje myśli. Zagrywałam piłkę w róg kortu, a ona już tam była, gotowa do kontry. To było jak walka z cieniem.”
W 2022 roku spotkały się ponownie – tym razem w finale Roland Garros. I znów Świątek była nie do zatrzymania. Wygrała 6:1, 6:3, a Gauff po meczu nie mogła powstrzymać łez. „To nie było tylko rozczarowanie z powodu przegranej. To była bezsilność. Miałam wrażenie, że nie mogę zrobić absolutnie nic, co by ją zaskoczyło.”
W kolejnych sezonach Gauff robiła wszystko, by zbliżyć się poziomem do Polki. Zatrudniła nowych trenerów, zmieniła dietę, popracowała nad psychiką. „Iga podniosła poprzeczkę dla nas wszystkich. Zmusiła mnie do zmiany – do bycia bardziej agresywną, do lepszej pracy nóg, do szybszego podejmowania decyzji. Gdyby nie ona, być może nie zdobyłabym tytułu w US Open w 2023.”
Ale największe emocje Gauff wzbudziła sytuacja z treningów podczas jednego z turniejów WTA. „Zostałyśmy przydzielone do wspólnej sesji treningowej. Iga była w takim stanie skupienia, że przez prawie pół godziny nie wypowiedziała ani słowa. Zagrywała piłki z taką siłą i precyzją, że trenerzy po prostu patrzyli z niedowierzaniem. Po wszystkim spojrzałam na nią i powiedziałam: ‘Jesteś szalona’. A ona się tylko uśmiechnęła i powiedziała: ‘Wiem.’”
Gauff przyznała, że mimo rywalizacji darzy Świątek ogromnym szacunkiem. „To, co zrobiła w tak młodym wieku – mentalnie, fizycznie, sportowo – jest niesamowite. Wiem, że wielu kibiców porównuje nas, ale prawda jest taka, że każda z nas idzie swoją drogą. Iga jest wyjątkowa. Ale też dzięki niej wiem, że ja też mogę być wyjątkowa – na swój sposób.”
Co ciekawe, mimo intensywnej rywalizacji na korcie, poza nim obie tenisistki mają dobre relacje. „Mamy zupełnie inne osobowości – ona bardziej introwertyczna, ja ekstrawertyczna – ale potrafimy się dogadać. Czasem śmiejemy się, że jesteśmy jak ogień i woda. Ale może właśnie to sprawia, że nasze mecze są tak interesujące.”
Na pytanie, czy chciałaby jeszcze raz zagrać przeciwko Świątek w finale Szlema, Gauff odpowiada bez wahania: „Tak. Chcę znów się z nią zmierzyć. Tym razem jestem gotowa. A nawet jeśli znów przegrałabym, wiem, że nauczyłabym się czegoś nowego. Bo mecze z Igą zawsze uczą.”
W świecie sportu, gdzie rywalizacja często przeradza się w napięcie czy konflikty, relacja Coco Gauff i Igi Świątek jest pięknym przykładem szacunku, podziwu i wspólnego dążenia do doskonałości