Iga Świątek zmierzyła się z Mirrą Andriejewą w Stuttgarcie. 60 minut i po wszystkim
STUTTGART – Gdy wylosowano drabinkę turnieju Porsche Tennis Grand Prix w Stuttgarcie, wielu kibiców z zaskoczeniem spojrzało na jedno z potencjalnych starć – Iga Świątek kontra Mirra Andriejewa. Młoda Rosjanka, zaledwie 17-letnia sensacja, która wdarła się przebojem do światowego tenisa, miała stanąć naprzeciwko bezdyskusyjnej królowej kortów ziemnych. Ale nikt nie spodziewał się, że to spotkanie potrwa zaledwie godzinę – i zakończy się tak miażdżąco.
Starcie pokoleń
Od pierwszych chwil meczu widać było, kto rządzi na ceglanej mączce w Stuttgarcie. Świątek, która zdobywała tu tytuł w 2022 i 2023 roku, wyszła na kort skoncentrowana, chłodna i niemal bezbłędna. Jej ruchy były precyzyjne, zagrania wyważone, a returny – zabójczo skuteczne. Mirra Andriejewa, mimo iż uchodzi za jedną z najbardziej obiecujących nastolatek w WTA, nie była w stanie znaleźć żadnej odpowiedzi na dominację Polki.
Już po 15 minutach meczu wynik brzmiał 4:0 dla Świątek, a publiczność w Porsche-Arena nie mogła wyjść z podziwu nad tym, z jaką łatwością liderka rankingu łamie kolejne schematy gry rywalki. Mimo kilku prób zmian tempa ze strony Andriejewej, Iga zawsze była o krok – a często dwa – przed nią.
Bezlitosna precyzja
Pierwszy set zakończył się wynikiem 6:1. Jedyny gem wygrany przez Rosjankę był efektem kilku nieco bardziej ryzykownych zagrań Świątek, które minimalnie wypadły poza kort. Ale jak się później okazało – był to jedyny moment, w którym Andriejewa miała jakąkolwiek kontrolę nad przebiegiem spotkania.
Druga partia wyglądała niemal identycznie. Iga grała jak z automatu – skróty, top spiny, uderzenia przy linii – wszystko układało się w idealną całość. Mirra, mimo waleczności i determinacji, nie była w stanie sforsować żelaznej defensywy Polki. Co więcej, po jednym z dłuższych wymian w czwartym gemie drugiego seta, młoda Rosjanka poprosiła o przerwę medyczną, trzymając się za lewe udo – jakby symbolicznie potwierdzając, że nie tylko psychicznie, ale i fizycznie mecz ten był dla niej zbyt wielkim wyzwaniem.
Zegar nie kłamie
Dokładnie 60 minut – tyle trwała dominacja Świątek. Wynik końcowy 6:1, 6:1 mówi sam za siebie. Statystyki? 82% wygranych piłek po pierwszym serwisie, tylko 5 niewymuszonych błędów, 19 winnerów. Świątek nie dała najmniejszych szans. Publiczność w Stuttgarcie, choć pod wrażeniem jej poziomu, oczekiwała bardziej wyrównanego widowiska. Ale czy można mieć pretensje, kiedy obserwuje się geniusz w czystej postaci?
„To był dobry dzień” – mówi Świątek
Na pomeczowej konferencji prasowej Iga jak zwykle zachowała skromność.
– To był dobry dzień. Lubię grać w Stuttgarcie, korty mi sprzyjają. Czułam się pewnie od początku i wiedziałam, że jeśli narzucę swoje tempo, będzie mi łatwiej kontrolować mecz. Mirra ma ogromny talent i jeszcze nie raz sprawi niespodziankę, ale dziś po prostu miałam przewagę doświadczenia.
Na pytanie, czy czuje się faworytką do trzeciego tytułu z rzędu w Niemczech, odpowiedziała z uśmiechem:
– Staram się nie myśleć o statystykach. Gram z meczu na mecz. Ale oczywiście – jestem tu, by wygrać.
Rosyjska nadzieja jeszcze się nie kończy
Mirra Andriejewa, mimo bolesnej porażki, również pojawiła się na konferencji. Z dużą dojrzałością oceniła swój występ:
– Iga to inna liga. Dziś pokazała mi, ile jeszcze pracy przede mną. Ale to dla mnie cenna lekcja. Nie poddaję się. Chcę grać z najlepszymi i dziś zagrałam z najlepszą.
W kuluarach mówi się, że sztab Rosjanki już planuje nowy program treningowy – bardziej nastawiony na grę na nawierzchni ziemnej. Bo jeśli Andriejewa ma być przyszłą gwiazdą, będzie musiała nauczyć się rywalizować z takimi jak Świątek na ich terenie.
Kolejny krok: półfinał
Po szybkim zwycięstwie, Iga Świątek melduje się w półfinale, gdzie zmierzy się z wygraną meczu między Jeleną Rybakiną a Qinwen Zheng. Oba potencjalne starcia zapowiadają się znacznie trudniej, ale forma Polki sugeruje, że jeśli utrzyma poziom z meczu z Andriejewą, ciężko będzie ją zatrzymać.
Podsumowanie
W świecie tenisa nie ma litości. Gdy talent spotyka doświadczenie i perfekcyjne przygotowanie, wyniki bywają druzgocące. Mirra Andriejewa boleśnie się o tym przekonała. A Iga Świątek? Udowodniła po raz kolejny, że na mączce jest nie tylko faworytką – jest królową.
—
Jeśli chcesz, mogę też przygotować wersję tego tekstu z grafikami, cytatami lub stylizowaną na artykuł sportowy do gazety lub portalu.