Było już 6:2, 3:0 dla Świątek. Aż stało się coś niewytłumaczalnego. “Koniec”
Iga Świątek zdawała się mieć wszystko pod kontrolą. W meczu, który miał być kolejnym krokiem ku triumfowi, prowadziła 6:2, 3:0. Rywalka była bezradna, a kibice już witali kolejne zwycięstwo Polki. Ale wtedy wydarzyło się coś, czego nikt nie potrafił wyjaśnić.
Najpierw drobna chwila zawahania. Kilka niewymuszonych błędów, jedna przegrana wymiana, potem druga. Świątek wydawała się nieobecna. Jej ruchy straciły swą pewność, serwis przestał funkcjonować. Rywalka, choć wcześniej przytłoczona, poczuła szansę. Gemy zaczęły umykać jeden po drugim. 3:1, 3:2… aż w końcu 3:6.
Drugi set przepadł, a trzeci był już całkowitą