W półfinale Ligi Narodów siatkarzy pomiędzy Polską a Japonią emocje sięgnęły zenitu, a bohaterem spotkania bez wątpienia był Wilfredo Leon. W momencie, gdy Polska była o włos od przegrania drugiego seta — przy stanie 0:1 w setach i 25:26 — Leon wszedł do akcji niczym prawdziwy lider i odmienił losy meczu. Zaserwował asa, dołożył punkt po ataku i zakończył seta potężnym uderzeniem. Publiczność eksplodowała z radości, a trener Nikola Grbić jedynie kręcił głową z niedowierzaniem, obserwując tę indywidualną eksplozję geniuszu.
Leon pokazał, że mimo długiej przerwy i nie zawsze pewnego miejsca w wyjściowym składzie, wciąż potrafi w decydujących momentach wziąć ciężar gry na siebie. Jego zagrywki siały spustoszenie w szeregach japońskiej defensywy, a pewność w ataku dodawała energii całej drużynie. Po wyrównaniu stanu meczu Biało-Czerwoni odzyskali rytm, dominowali w bloku i wyraźnie kontrolowali przebieg trzeciego oraz czwartego seta.
Postawa Leona nie tylko uratowała Polskę przed trudną sytuacją, ale też pokazała, jak ważne jest doświadczenie i chłodna głowa w kluczowych momentach. Jego występ może być kluczowy w kontekście budowania formy przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu.
Choć cała drużyna zasłużyła na brawa, to właśnie Leon był symbolem przełamania. Trener Grbić, mimo że nie zawsze go wystawiał w podstawowym składzie, tym razem musiał przyznać, że siatkarz ZAKSY Kędzierzyn-Koźle zrobił różnicę. Po meczu wielu kibiców nie miało wątpliwości — to był jeden z tych wieczorów, gdy Wilfredo Leon przypomniał całemu światu, kim naprawdę jest.