Było 5:3 dla Igi Świątek w pierwszym secie. Wydawało się, że mecz zmierza w przewidywalnym kierunku – liderka rankingu WTA kontrolowała przebieg gry, dominowała agresywnymi uderzeniami i była o krok od zamknięcia seta. Ale wtedy zaczęło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Elina Switolina, grająca z determinacją i niesamowitą odpornością, rozpoczęła swój niesamowity powrót.
Ukrainka, znana ze swojej waleczności, zaczęła grać na poziomie, który zadziwił kibiców i ekspertów. Obroniła kluczowe break pointy, a następnie sama przełamała Świątek, wyrównując na 5:5. W tym momencie mecz nabrał nowej dynamiki – Switolina nie tylko wyrównała, ale przejęła inicjatywę, wykorzystując błędy Polki i zmuszając ją do gry pod presją.
Pierwszy set, który wydawał się pewny dla Świątek, nagle padł łupem Switoliny po twardej walce w tie-breaku. Publiczność przecierała oczy ze zdumienia – jak to możliwe, że Switolina, która w ostatnich miesiącach nie błyszczała formą, potrafiła odwrócić losy rywalizacji z dominującą liderką światowego rankingu?
Drugi set to kontynuacja tego samego scenariusza – Ukrainka grała coraz pewniej, a Świątek nie potrafiła znaleźć na nią sposobu. Ostatecznie to Switolina triumfowała, zapisując na swoje konto jedno z najbardziej sensacyjnych zwycięstw sezonu. Ten mecz pokazał, że w tenisie nic nie jest pewne do ostatniej piłki – i że Switolina wciąż potrafi zaskoczyć cały ś
wiat.