Podczas burzliwej debaty w telewizyjnym studiu doszło do nieoczekiwanej sytuacji, która zaskoczyła zarówno prowadzących, jak i widzów. W trakcie wymiany zdań na temat sytuacji politycznej w kraju, jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości nagle sięgnął po telefon i zaczął coś gorączkowo przeglądać.
Zdezorientowany prowadzący natychmiast zapytał: „Co pan robi?”, próbując zapanować nad sytuacją na wizji. Polityk odpowiedział, że musi „sprawdzić fakty”, ponieważ nie zgadza się z tezami przedstawianymi przez swojego oponenta z opozycji. Tłumaczył, że chce przytoczyć konkretne dane z oficjalnych źródeł, aby udowodnić swoją rację.
Zachowanie to jednak spotkało się z krytyką – część komentatorów uznała je za próbę odwrócenia uwagi od trudnych pytań, inni natomiast wskazywali, że korzystanie z telefonu w trakcie programu na żywo jest nieprofesjonalne i nieeleganckie.
Debata, która miała dotyczyć ważnych tematów społecznych, przerodziła się w osobistą przepychankę, a temat telefonu zdominował dyskusję w mediach społecznościowych. Incydent pokazuje, jak napięta atmosfera towarzyszy obecnie polskiej scenie politycznej, a także jak łatwo o medialny skandal w erze natychmiastowego prze
kazu.