Awantura w studiu! Polityk PiS nagle wyciągnął telefon. “Co pan robi?”
—
Warszawa, 13 maja 2025 r. – Do niezwykle burzliwej sytuacji doszło podczas dzisiejszego porannego programu na żywo w jednej z największych polskich stacji telewizyjnych. W studiu programu „Punkt Widzenia” zasiadło czterech gości, w tym znany polityk Prawa i Sprawiedliwości, poseł Andrzej Radomski. W pewnym momencie, zupełnie niespodziewanie, wyciągnął on telefon komórkowy, co doprowadziło do gwałtownej reakcji zarówno prowadzącego, jak i pozostałych uczestników debaty.
Ostra debata o fundusze unijne
Program, który miał dotyczyć wykorzystania funduszy europejskich przez polski rząd, od samego początku przebiegał w napiętej atmosferze. Poseł Radomski, znany z kontrowersyjnych wypowiedzi i bezkompromisowej obrony polityki PiS, starł się z posłanką Koalicji Obywatelskiej, Katarzyną Tomczak, już w pierwszych minutach programu.
– Państwo z opozycji nie mają moralnego prawa mówić o funduszach europejskich, skoro za waszych rządów Polska była skarbonką Brukseli – grzmiał Radomski.
– Proszę nie insynuować! To za waszych rządów pieniądze są blokowane przez łamanie zasad praworządności! – ripostowała Tomczak.
Prowadzący próbował tonować emocje, ale rozmowa stopniowo przeradzała się w regularną kłótnię. Kiedy padły słowa o „dyktatorskich zapędach” rządu PiS i „celowym sabotowaniu relacji z UE”, doszło do kulminacyjnego momentu.
Telefon, który wywołał burzę
W trakcie wypowiedzi profesora Adama Lubienieckiego, eksperta ds. prawa konstytucyjnego, poseł Radomski nagle sięgnął do kieszeni marynarki i wyciągnął telefon komórkowy. Chwilę coś na nim wpisywał, po czym uniósł urządzenie w stronę stołu. Jego zachowanie natychmiast zauważyła prowadząca program, Anna Królikowska.
– Przepraszam bardzo, co pan robi? – zapytała zaskoczona.
– Proszę się nie denerwować, tylko zapisuję wypowiedzi – odpowiedział z uśmiechem Radomski. – Mam prawo dokumentować przebieg tej rozmowy.
Reakcja pozostałych gości była natychmiastowa i jednoznaczna.
– To jest bezczelne! Pan nagrywa nas bez zgody? – wybuchła Tomczak.
– To może być naruszenie prawa prasowego – dorzucił Lubieniecki.
– Proszę natychmiast schować ten telefon – wtrąciła prowadząca, próbując zapanować nad sytuacją.
Zerwane nerwy i przerwana transmisja
W studiu zapanował chaos. Goście zaczęli przekrzykiwać się nawzajem, a Radomski nie ustępował.
– Macie coś do ukrycia? Bo ja nie! Wszystko, co mówię, mogę powtórzyć każdemu obywatelowi – mówił z przekonaniem.
Po kilku minutach nieskutecznych prób przywrócenia porządku, realizator podjął decyzję o przedwczesnym zakończeniu programu. Ekran nagle przeszedł w planszę z napisem „Przerwa techniczna”. Widzowie natychmiast zaczęli komentować sytuację w mediach społecznościowych.
Burza w mediach i reakcje polityków
Nie trzeba było długo czekać na reakcję. Na platformie X (dawny Twitter) w ciągu kilkudziesięciu minut pojawiły się dziesiątki komentarzy polityków, dziennikarzy i zwykłych internautów. Większość z nich była krytyczna wobec zachowania Radomskiego.
„Czy to już nowe standardy debaty publicznej w wykonaniu PiS? Nagrywanie gości bez ich wiedzy w programie na żywo?” – napisała wiceminister kultury, Paulina Nowak.
Z kolei rzecznik PiS, Tomasz Borowiec, stanął w obronie swojego kolegi z partii:
„Poseł Radomski nie złamał żadnego prawa. Miał prawo dokumentować swoje wystąpienia. Lewica się boi prawdy, stąd ta histeria”.
Co na to prawo?
Sprawę skomentowali również prawnicy. Według mecenas Joanny Woźniak, specjalistki w zakresie prawa medialnego, sytuacja nie jest jednoznaczna:
– W teorii nie ma zakazu nagrywania rozmowy, w której się uczestniczy, ale w kontekście programu na żywo obowiązują określone regulaminy i umowy zawarte z uczestnikami. Jeśli poseł Radomski nie uprzedził o nagrywaniu, to stacja ma pełne prawo potraktować to jako naruszenie zasad.
Według nieoficjalnych informacji, kierownictwo stacji rozważa czasowe zawieszenie zapraszania posła Radomskiego do programów publicystycznych.
Sam Radomski nie zamierza przepraszać
Jeszcze tego samego dnia polityk PiS udzielił krótkiego wywiadu portalowi wPolityce.pl, w którym stanowczo odciął się od krytyki:
– To była histeria, czysta panika opozycji. Prawda ich boli, dlatego wolą zamknąć program niż dopuścić głos rozsądku. Nie zamierzam przepraszać. Jeśli trzeba, następnym razem przyniosę dyktafon.
Co dalej?
Eksperci zwracają uwagę, że incydent z programu „Punkt Widzenia” może mieć szersze konsekwencje dla kultury debaty publicznej w Polsce. Jak mówi socjolog dr Tomasz Jakubowski z UW:
– Widzimy coraz częściej, że granice akceptowalnego zachowania w mediach się przesuwają. Politycy zaczynają traktować programy informacyjne jak pole walki, nie miejsce do dialogu. To groźna tendencja.
Czy poseł Radomski poniesie konsekwencje? Czy stacja zdecyduje się na wprowadzenie bardziej restrykcyjnych regulaminów? A może to początek nowego stylu obecności polityków w mediach, gdzie każdy będzie nagrywał każdego?
Jedno jest pewne – to nie koniec tej historii.
—