—
Andriejewa wyszła na kort jako absolutna faworytka. W 74 minuty było po wszystkim!
Mecz, który miał być tenisowym spektaklem, zakończył się błyskawicznie i bezlitośnie. Mirra Andriejewa, zaledwie 17-letnia gwiazda rosyjskiego tenisa, pokazała się z absolutnie bezbłędnej strony, demolując swoją rywalkę w zaledwie 74 minuty. W ten sposób awansowała do półfinału prestiżowego turnieju w Rzymie, potwierdzając, że nie bez powodu jest nazywana największą nadzieją kobiecego tenisa od czasów Marii Szarapowej.
Choć eksperci przed meczem przewidywali zwycięstwo młodej Rosjanki, mało kto spodziewał się aż takiej dominacji. Jej przeciwniczką była doświadczona i solidna Włoszka Martina Trevisan, która miała za sobą imponującą serię zwycięstw i wsparcie własnej publiczności. Jednak to, co wydarzyło się na korcie centralnym Foro Italico, przeszło najśmielsze oczekiwania nawet najbardziej zagorzałych fanów Mirry.
Początek bez cienia nerwów
Już w pierwszym gemie Andriejewa pokazała, że nie zamierza dać Trevisan ani chwili wytchnienia. Pierwsze serwisy trafiały w samą linię, returny były szybkie, celne i agresywne. Rosjanka przełamała serwis rywalki na otwarcie i nie oddała inicjatywy ani na moment.
Po zaledwie 23 minutach było już 6:1 dla Andriejewej w pierwszym secie. Publiczność, która liczyła na trzysetowy thriller, zaczęła przecierać oczy ze zdumienia. Młoda tenisistka grała jak natchniona – z zimną krwią, precyzją i spokojem, który bardziej przypominał grę zawodniczki z dekadą doświadczenia w turze WTA niż nastolatki debiutującej w wielkiej imprezie na włoskiej ziemi.
Trevisan bezradna, Andriejewa bezlitosna
Drugi set zaczął się od nieco bardziej wyrównanej walki, ale tylko przez moment. Trevisan zdołała wygrać pierwszy gem przy własnym serwisie, jednak później sytuacja znów wymknęła się spod kontroli. Andriejewa, niczym perfekcyjnie zaprogramowana maszyna, zaczęła realizować swój plan punkt po punkcie.
Zaskakiwała nie tylko siłą uderzeń, ale też niezwykłą dojrzałością taktyczną. Potrafiła skracać piłki w idealnym momencie, znakomicie broniła się pod presją i momentalnie przechodziła z defensywy do ataku. Każdy kolejny gem był tylko potwierdzeniem jej totalnej dominacji.
Publiczność, choć początkowo dopingująca swoją rodaczkę, zaczęła bić brawo po efektownych zagraniach Andriejewej. Nawet włoscy komentatorzy, znani z narodowego entuzjazmu, przyznali, że oglądają „małą tenisową rewolucję na żywo”.
Drugi set zakończył się wynikiem 6:2, a cały mecz trwał dokładnie 74 minuty. Nie było potrzeby sprawdzania challenge’ów, nie było kontrowersji – był tylko tenis w wykonaniu perfekcyjnej zawodniczki.
Statystyki mówią wszystko
Po meczu statystyki były bezlitosne dla Trevisan. Andriejewa miała 28 winnerów przy zaledwie 8 niewymuszonych błędach. Trafiała 85% pierwszych serwisów, z czego aż 78% wygrywała. Do tego dołożyła 5 przełamań serwisu rywalki i ani razu nie musiała bronić break pointa.
Trevisan, która przez cały turniej była chwalona za swoją waleczność i świetną grę z głębi kortu, w tym meczu wyglądała na zagubioną. „Czułam się, jakbym grała z kimś, kto przewiduje każdy mój ruch” – powiedziała po meczu. – „To było frustrujące, bo nawet moje najlepsze uderzenia wracały z podwójną siłą.”
„To dopiero początek” – mówi Mirra
Na pomeczowej konferencji Andriejewa była, jak zwykle, spokojna i skromna. „Jestem zadowolona ze swojej gry, ale wiem, że to dopiero ćwierćfinał” – powiedziała. – „Jeszcze długa droga przede mną. Staram się skupiać tylko na najbliższym meczu i nie myśleć o tym, co mówią ludzie.”
Dziennikarze pytali ją o ewentualne spotkanie w półfinale z Igą Świątek, która również pewnie przeszła swoją rywalkę. „Iga to jedna z najlepszych zawodniczek na świecie, inspiracja dla wielu z nas. Jeśli się spotkamy, dam z siebie wszystko – i mam nadzieję, że publiczność zobaczy kawał dobrego tenisa.”
Eksperci w zachwycie: „To przyszła numer 1”
Eksperci tenisowi nie kryją zachwytu. Były mistrz Wimbledonu, Boris Becker, komentując mecz na antenie Eurosportu, powiedział: „Oglądając Mirrę Andriejewą, ma się wrażenie, że patrzymy na narodziny nowej ery w kobiecym tenisie. Takiego opanowania i czystej techniki nie widziałem u zawodniczki w tym wieku od bardzo dawna.”
Również Martina Navratilova była pod wrażeniem. „To nie tylko talent, to już teraz kompletny pakiet – serwis, return, gra na siatce, taktyka, psychika. Jeśli uniknie kontuzji i dobrze pokieruje swoją karierą, za dwa-trzy lata będzie numerem jeden.”
Przyszłość? Jeszcze jaśniejsza niż teraźniejszość
Po tak imponującym występie, oczekiwania wobec Andriejewej wzrosły jeszcze bardziej. Z dnia na dzień staje się ulubienicą fanów, mediów i sponsorów. Jej styl gry, łączący siłę z finezją, przypomina najlepsze lata Justine Henin i Kim Clijsters.
Choć ma dopiero 17 lat, mówi się o niej jako o kandydatce do wygrania Roland Garros lub nawet Wimbledonu w tym roku. Czy to możliwe? Patrząc na to, jak rozegrała dzisiejszy mecz – nie tylko możliwe, ale wręcz bardzo prawdopodobne.
Jedno jest pewne: tenis kobiecy ma nową bohaterkę. A świat sportu właśnie poznał nazwisko, które będzie na ustach wszystkich – Mirra Andriejewa.
—
Chcesz, żebym dodał jeszcze grafiki, cytaty albo napisał kontynuację w formie następnego artykułu (np. „Świątek vs Andriejewa – zapowiedź starcia tytanek”)?