79 minut i koniec. Świątek była murowaną faworytką. Kibice nie wytrzymali
To miało być kolejne rutynowe zwycięstwo Igi Świątek. Liderka rankingu WTA, dominująca w kobiecym tenisie od miesięcy, wyszła na kort jako absolutna faworytka. Bukmacherzy nie mieli wątpliwości – to miała być formalność. Tymczasem stało się coś, co zszokowało kibiców na Wimbledonie i przed ekranami telewizorów. Mecz trwał zaledwie 79 minut, a wynik wprawił w osłupienie nawet największych ekspertów.
Świątek przegrała 4:6, 2:6 z niżej notowaną zawodniczką, która do tej pory nie miała na koncie żadnego zwycięstwa z zawodniczką Top 5. Polka nie była sobą – brakowało jej rytmu, agresji i precyzji. Wydawało się, że każdy jej ruch jest spóźniony, a każda decyzja – nietrafiona. Z kolei rywalka grała jak natchniona. Była szybka, odważna i bezkompromisowa. Wykorzystywała każdą słabość Świątek, której frustracja rosła z każdą piłką.
Kibice zebrani na trybunach nie mogli uwierzyć w to, co widzą. Już po pierwszym secie dało się słyszeć zaskoczone szepty, a niektórzy fani Polki łapali się za głowy. W drugim secie emocje sięgnęły zenitu. Gdy Iga straciła kolejne przełamanie i zrobiło się 1:4, słychać było krzyki z trybun: „Walcz, Iga!” i „Obudź się!”. Niestety – nie pomogło. Liderka rankingu wyraźnie nie była w stanie odnaleźć się mentalnie na korcie.
Po zakończeniu spotkania, gdy rywalka Świątek padła na kolana ze łzami w oczach, w sektorze polskich kibiców zapanowała cisza. Niektórzy płakali. Inni po prostu wstali i wyszli z trybun, nie czekając nawet na konferencję prasową. Atmosfera była przygnębiająca.
W rozmowie z dziennikarzami trener Świątek przyznał, że zespół nie spodziewał się tak słabej dyspozycji. – „To nie była Iga, jaką znamy. Nie wiem, co się stało. Musimy to dokładnie przeanalizować” – powiedział. Sama zawodniczka ograniczyła się do krótkiego komentarza: „To był zły dzień. Przepraszam wszystkich, którzy wierzyli we mnie.”
W mediach społecznościowych zawrzało. Fani z całego świata wyrażali niedowierzanie, wsparcie, ale też rozczarowanie. Jedno jest pewne – ta porażka będzie długo analizowana i zapamiętana jako jeden z najbardziej niespodziewanych momentów w karierze Igi Świątek. Pytanie tylko, jak Polka się po tym podniesie. Wimbledon 2025 zapamięta ten dzie
ń na długo.